~Harry~
- Nie - szepnęła, stojąc na bosaka na drewnianej podłodze naszej willi. Był wieczór, a mały już spał. Cały dzień szalał na plaży, która na dobrą sprawę nas otacza. Tu było naprawdę ładnie, a ja miałem dobry humor. Wróciłem wzrokiem do brunetki, która pokręciła głową. - Byłam zdenerwowana i dlatego się tak do ciebie odnosiłam.- Czyli twierdzisz, że twoje kaprysy dobiegły końca?-spytałem uważnie lustrując jej ubiór. Nieźle wyglądała w tej zwiewnej, rubinowej sukience.
- Niedoczekanie - mruknęła pod nosem. - Tak - dodała głośniej.
Ogólnie ładnie wyglądała w rzeczach, które ja jej kupiłem i wybierałem. Cóż, miałem lepszy gust najwidoczniej.
Kolejna rzecz, na którą miałem wpływ. Zabawne, niedługo będzie mnie pytać o pozwolenie na skorzystanie z łazienki.
- To dobrze, że się rozumiemy- podszedłem do niej bliżej- Zatem co powiesz, byśmy urozmaicili nasz wieczór? Mały już śpi...
Cofnęła się o krok i spojrzała na mnie. Doskonale wiedziała, co miałem na myśli. W tej kwestii byłem przewidywalny.
- Nie mogę – odparła szybko.
- Oh, skarbie-nie dawałem za wygraną -będę delikatny. Przecież każdy ma swoje potrzeby. Obiecuję, że obejdę się bez sadyzmu.
Ale tylko ten jeden raz - dodałem w myślach.
Objęła się ramionami, dalej patrząc na mnie nieufnie. Ona na pewno z nikim nie spała po mnie. Za dużego doświadczenia nie miała. Niewinna niewiasta po prostu.
- Lubisz jak mnie boli – stwierdziła. – Teraz też będzie, nie powstrzymasz się, bo cię nie słuchałam, prawda? – zapytała ciszej.
- Nie. Tym razem będzie inaczej. Będę delikatny... I po wszystkim zrobię co zechcesz-dodałem, widząc jej wahanie.
- Nie wiem co mam robić – szepnęła, opuszczając ręce wzdłuż ciała. Nerwowo mięła w palcach materiał czerwonej sukienki.
- Pozwól, że będę twoim przewodnikiem-chwyciłem jej dłoń i musnąłem ją wargami- Mogę panią prosić, do tańca?
Jednak dobrze, że Miquel nie wyłączył radia. W tle rozchodziły się spokojne, egzotyczne rytmy. Piosenka idealna do kołysania się. Przyciągnąłem dziewczynę zdecydowanie do siebie. Położyła rękę na moim ramieniu, a ja swoją ulokowałem na jej talii.
Kręcąc się powolnie wkoło, prowadziłem ją-nieświadomą, do sypialni. Usadowiłem ją spokojnie na łóżku i złożyłem na jej ustach pocałunek.
No Harry, musisz wcielić się w cudownie delikatnego kochanka. Da się zrobić. W końcu, kto umie lepiej grać ode mnie? A skorzystam tej nocy, jeśli będę dla niej miły - pomyślałem, kiedy oddawała pocałunek.
Delikatnie zsunąłem ramiączka jej sukienki, nie odrywając się od jej ust. Gdy całkowicie pozbawiłem ją odzieży, dziewczyna z niepewnością spojrzała mi w oczy.
- Jesteś gotowa?-spytałem najbardziej pociągającym głosem, na jaki było mnie stać. Już dawno temu go wyćwiczyłem.
- Uważaj – poprosiła.
Delikatnie przesunąłem palcami po ranie na biodrze. Blizna będzie. Eh, suka. Zemszczę się. Zniszczyła mi kobietę.
- Będę-ponownie ją pocałowałem, jednocześnie rozpinając koszulę. Wszystko szło idealnie, choć muszę przyznać, że brakowało mi tortur.
Może ją jakoś łagodnie podejmę i przekonam do takiego typu zabaw. Lubiłem to. Mieć wszystko w rękach. Tylko ja decydowałem.
Zsunęła z moich ramion biały materiał. Opadł na podłogę obok jej rzeczy. Nieśmiało pociągnęła palcami za mój pasek.
Chwilę później oboje byliśmy nadzy. Była gotowa. Widziałem to w jej oczach. No cóż, dziś sobie daruję sadyzm.
Przesunąłem ją na środek łóżka. Położyła głowę na miękkich poduszkach, a brązowe włosy ułożyły się falami na poszewce. Pocałowałem jej obojczyk, rozsuwając dziewczynie nogi. Ufała mi. Inaczej nie zgodziłaby się, abym robił to co robiłem teraz. I to znaczyło dla mnie dużo. Wygrałem.
Powoli w nią wszedłem, wcześniej pamiętając o zabezpieczeniu. Zostawmy produkcje potomków na kiedy indziej. Jeden jak na razie wystarczy. Powoli, by nie zrobić jej krzywdy, posuwałem się. Wbiła mi paznokcie w plecy, gdy pozwoliłem sobie nieco przyspieszyć.
Kazałem jej opleść mnie nogami w pasie. Tak było o wiele łatwiej. W końcu miałem umiarkowane tempo, nie sprawiałem jej bólu. Nie, żeby mi to przeszkadzało… No, ale w końcu dzisiaj miało być idealnie, więc niech będzie.
Poruszałem się w niej zdecydowanie, kiedy zaczęła jęczeć wprost do mojego ucha. Było jej dobrze, mnie też. Trzy lata, trzeba będzie to nadrobić.
Po chwili poczułem jak jej wnętrze się na mnie zaciska. Jeszcze kilka pchnięć i również doszedłem. Wysunąłem się z niej i pocałowałem ją w czubek nosa. Widać było, że również była zadowolona.
Zamruczała cicho, kiedy położyłem się obok niej. Wsunęła nogę między moje uda, a ręką objęła mnie w pasie. Oparłem podbródek na jej czole, patrząc przez szklaną ścianę na ocean, który łagodnymi falami zalewał piasek. Księżyc wydawał się tonąć w tej wodzie.
Mogło być już tak zawsze. Niestety, wiedziałem, że będziemy musieli tam wrócić. Trzeba jeszcze zakończyć sprawę z Tomlinsonem i jego świtą.
Ponieważ oni nie chcą odpuścić, ja muszę odseparować moją rodzinę. Zanim znów jej zrobią wodę z mózgu. Tylko ja mam do tego prawo.
Ale teraz nie powinienem sobie tym zaprzątać głowy. W końcu miałem to, czego chciałem i już nic nie mogło się spierdolić.
Rano obudziły mnie pocałunki na klatce. Mruknąłem coś i otworzyłem oczy całkiem wypoczęty. Na mnie siedziała Kath w bieliźnie i narzuconej na ramiona mojej niedopiętej koszuli.
No proszę, proszę, jaka miła niespodzianka. Czyżby już całkowicie się do mnie przekonała? A może przypomniała sobie o mojej wczorajszej obietnicy?
Boże, jakie to naiwne. Ale pobudka mi się podobała. Położyłem ręce na jej biodra.
- Zrobiłam śniadanie - uśmiechnęła się.
- Wybornie- rozejrzałem się po pokoju.- Mały już wstał?
- Tak. Ogląda bajkę - odparła i zmarszczyła brwi. Nad czymś się zastanawiała.
- Coś cię gryzie?- spytałem, przesuwając ją na brzeg łóżka, by móc wstać.
- Jesteś czasem zazdrosny? – odezwała się, gdy już byłem ubrany.
-Nie ma tu nikogo, kogo mógłbym podejrzewać o chęć odebrania mi ciebie... no może z wyjątkiem Miquela.
- Pytałam ogólnie - wzruszyła ramionami i zsunęła się z łóżka. Wyszła z pokoju, już nic nie mówiąc.
Ach te baby. Ruszyłem za nią. Na miejscu przywitał mnie uratowany Mike. Przytuliłem go. Cóż, muszę przyznać, syn trafił mi się wyborny.
- Nauczysz mnie pływać? – zapytał, trzymając się mojej szyi. – Thomas umie pływać.
- Sprawię, że będziesz o wiele lepszy niż ten cały Thomas. We wszystkim - mruknąłem - Ale wpierw daj mi zjeść śniadanie. - przysunąłem usta do ucha dziecka - Jak się pospieszymy, to wrzucimy mamę do wody, chcesz?
- Tak - uśmiechnął się szeroko i zaczął jeść kanapkę z dżemem.
- Moja krew - zaśmiałem się. Posłałem Katherinie łobuzerski uśmiech. Chyba zaczynała podejrzewać co się święci.
- Ani się waż coś kombinować - pogroziła mi palcem i podała talerz z naleśnikami. Obok postawiła kubek z kawą.
- Jestem grzeczny niczym anioł - powiedziałem i mrugnąłem do chichoczącego Miquela.
- Do anioła to ci daleko - oblizała palce z czekolady i pocałowała mnie w usta. Sama miała świetny humor, co mogłem wyczuć od pobudki.
- Tata, jedz- zawołał Mike, wysypując mi trochę swojej kolorowej posypki na talerz
- Mhm - mruknąłem, oddając pocałunek, a nawet go przedłużając.
Odsunęła się, abym mógł w spokoju zjeść słodkie śniadanie jakie zrobiła.
Szybko je spałaszowałem. wziąłem syna na ręce, który zaczynał się już niecierpliwić i w trójkę wyszliśmy z domu. Nie musieliśmy go nawet zamykać, nikogo w okolicy nie powinno być. Byliśmy na kompletnym zadupiu. Fakt, na egzotycznej wyspie, ale zadupie to zadupie.
Przeszliśmy kawałek po gorącym piasku, aż stanęliśmy na brzegu. Woda od razu obmyła nasze stopy. Była ciepła, a słońce nie oszczędzało.
Miquel aż pałał się do psot. Zaszliśmy Kath, gdy podziwiała horyzont i na mój rozkaz wepchnęliśmy ją do wody.
- Nie! - pisnęła głośno upadając tyłem do oceanu.
- Ups! - Mike wybuchnął śmiechem.
Kath spojrzała na nas z wyrzutem. Jednak za bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja, gdyż nie zauważyłem, kiedy Katerina zdążyła do mnie dotrzeć i również wylądowałem w wodzie.
- Ups - powtórzyła to co mówił nasz syn i ochlapała mnie jeszcze bardziej.
Miquel nie mógł się powstrzymać i śmiał się do rozpuku, ochlapując nas wodą. Nie pozostaliśmy mu dłużni. Po chwili wszyscy troje siedzieliśmy na plaży, przemoczeni do suchej nitki.
Chłopiec robił zamek, zbierał kamyki i muszelki, aby go ozdobić. Fascynujące. Dzieci to mają upodobania. No ale przynajmniej nie marudził, że mu się nudziło.
- Za kilka dni będziemy musieli wracać - powiedziałem smutno - Nie możemy tak zostawić tej sprawy. Ona próbowała cię zabić. Sądzę, że od dłuższego czasu przymierzała się do tego i właśnie tamtego dnia nadarzyła jej się taka okazja.
Oczywiście to było kłamstwo. Dobrze wiedziałem, że ta dziewczyna zrobiła to odruchowo, ale wykorzystałem słaby punkt.
- Tak myślisz? Ufałam jej - spojrzała na mnie i westchnęła. - Nie wiem jak mogła to zrobić. To nie była zwykła kłótnia, strzeliła. Boże, z kim ja się zadawałam?
- Na szczęście przybyłem ja- twój rycerz na białym koniu - zaśmiałem się, za co dostałem od niej kuksańca-No co? Nie mów mi, że to nieprawda.
- Ani rycerz, ani na białym koniu – założyła ręce na klatkę. – Drań w porwanych spodniach na kolanach, w czerwonym lamborghini.
- Jedno i to samo-zaśmiałem się- Ważne, że cię uratowałem. Nie wiem co bym zrobił, gdybym cię stracił.
Zapewne zamordował wszystkich w okolicy 5 mil-dodałem w myślach.
Usiadła na mnie okrakiem i założyła ręce na mój kark.
- Zostaw ich w spokoju. Żyjmy w swoim świecie. Nie wracajmy do tego - poprosiła.
- Nie mogę tego tak zostawić - rzekłem hardo - Oni mogą wrócić w najmniej oczekiwanym momencie, Kath. Nie pozwolę, by wam się coś stało.
Katherina jedynie kiwnęła głową. Obmyślę plan i zemszczę się za wszystko. Ale to później, wszak byłem na wakacjach.
~Katherina~
Sprzątnęłam ostatni stolik i poszłam odłożyć ścierkę. Za bardzo nie chciałam wracać sama tak późno. Było ciemno, a ja miałam złe wspomnienia.Poszłam się przebrać z mojego uniformu. W czerwonych rurkach i koszuli oraz marynarce opuściłam zaplecze. Garderobę miałam wymienioną przez Stylesa. Wszystko jak on chciał. On tak powie, tak ma być.
Wyciągnęłam telefon oraz klucze. Zamykałam kawiarnię, odczytując wiadomość od Alicji...
"Wybacz. Nie chciałam. przysięgam nie chciałam. Proszę... Daj sobie pomóc. On chce cię wykorzystać. Manipuluje wami. Zadzwoń kiedy będziesz mogła. "
Zagryzłam wargę i schowałam klucze. Może... może miała rację? Harry mnie przekonywał, że oni są źli; skrzywdziła mnie, to prawda, ale manipulacja była niewykluczona.
Odpisałam na wiadomość.
"Nie wybaczę ci tego. Ale możesz mieć rację. Znów mogę wpakować się w gówno"
Wysłałam SMS'a i ruszyłam w stronę nowego domu. Nowa kawiarnia. Nowe miasto. Zapewne przeprowadzimy się jeszcze nieraz.
Nie mam pojęcia skąd Harry brał na to wszystko pieniądze. Wiem tylko, że dom, w którym obecnie mieszkamy, również należy do Chang. Swoją drogą, nurtowało mnie to, kim ona tak naprawdę jest i czemu nam to wszystko funduje. Wróciłam do domu. W progu powitał mnie Miquel. Styles w tym czasie coś pichcił w kuchni.
- Cześć synku - podniosłam go.
Odstawiłam torebkę na szafkę, jednocześnie wychodząc z wysokich szpilek. Telefon wsunęłam do tylnej kieszeni spodni i poszłam do kuchni.
- Hej, mała - przywitał się mężczyzna, wycierając dłonie w szmatkę - Jak ci minął dzień?
- Dobrze - odpowiedziałam krótko, sadzając Miquela na wyspie kuchennej. Powinnam uważać, na to co mówił Harry. Zaczęłam mieć wątpliwości. Ja faktycznie we wszystkim go słuchałam.
- Jednak coś cię trapi - Harry złapał mój podbródek - Powiedz co.
- Jestem strasznie głodna - przyznałam.
Zagryzłam wargę. Niech odpuści. Nie chciałam mu się spowiadać, a na pewno nie chciałam mu powiedzieć o rozmowie z Alicją.
- Co ugotowałeś? - zmieniłam temat zaglądając mu za ramię.
- Schab - odparł beznamiętnie, pustym wzrokiem patrząc w ścianę. - Nałóż sobie.
Ominęłam go i wzięłam talerz. Może ciche dni nastąpią? Najwidoczniej tak jak ja nie miał humoru.
Nałożyłam obiad i wstawiłam wodę na herbatę.
Odwróciłam się do chłopca.
- Patrz, mama - pokazał palcem na lodówkę.
Wisiał tam rysunek.
- Śliczny, nie?-spytał, ciągnąc mnie za rękaw. Przytaknęłam. Powoli wgryzłam się w mięso. Dobre było. Jednak mój spokój przerwał rumor dochodzący z przedpokoju. Wbiegłam do pomieszczenia. Na środku podłogi, wbity w ziemię nożem, leżał mój telefon.
- Zabiłem robaka - mruknął Harry, omijając mnie - Nie dziękuj.
- Czemu to zrobiłeś?! - syknęłam zła.
Szturchnęłam go w bark, żeby się odwrócił.
- Bo mnie zdenerwował ten paskudny, łaknący uwagi robak-warknął.
- To nie jest twoje! Nie masz prawa zabierać i niszczyć moich rzeczy! - uderzyłam go w twarz w przypływie złości.
Złapał za mój nadgarstek - Pakuj się. Wyjeżdżamy - puścił mnie, po czym wyszedł bez słowa. Usłyszałam jak w kuchni zaczął rozmawiać z Miquelem. Jakby nic się nie zdarzyło.
Stałam w miejscu, nic nie robiąc. Zniszczył mój kolejny telefon, znów każe nam wyjeżdżać. Nie rozumiałam tego. Był taki skomplikowany. Zmieniał się co chwila.
Weszłam do sypialni. Nawet nie zdążyłam się rozpakować, a już miałam się przeprowadzać. Może Alicja ma rację? Może on chce mnie tylko w pełni kontrolować? I nic poza tym? Wrzuciłam ubrania do wielkiego, kartonowego pudła.
Zabrał nas stad. Bez słowa wyjaśnienia. Jechał... nie wiem gdzie. Był wieczór, nie widziałam znaków. Na pewno wyjechał z Bristol. Mijaliśmy lasy, dziwne budynki. Miquel zasnął. Wtedy się zatrzymał przy jakiejś stacji paliw. Nie wiedziałam co chciał zrobić. Może zatankować, ale otworzył drzwi i wyciągnął mnie z samochodu mocno przypierając do auta.
- Chyba nie zrozumiałaś, kiedy powiedziałem, byś nie zadawał się z paskudnymi robakami -warknął.- Czyżbyś już zapomniała o naszej wakacyjnej umowie? Było tak pięknie, ale ty musiałaś to spierdolić. Tym razem zrobimy po mojemu!-krzyknął i... i nic. Po prostu wrócił do auta i ponaglił mnie ruchem ręki, bym wsiadła.
Tym razem już wystraszona tym co powiedział, szybko zajęłam miejsce obok syna. Skuliłam się na fotelu, opierając głowę o szybę.
- Co chcesz zrobić Harry? Uspokój się. Przecież nic się nie stało. To tylko SMS. - szepnęłam.
- Ale na niego odpowiedziałaś - warknął, nie odrywając wzroku od jezdni - Co gorsze, ta suka z pomocą Tomlinsona mogła cię namierzyć. Nie pomyślałaś o tym? Co byś zrobiła, gdyby akurat nie byłoby mnie w domu? Otworzyłabyś drzwi i zarobiła kulkę. Tym razem śmiertelną.
- Harry - jęknęłam. Przechyliłam się do przodu, dotykając jego ramion. To była jedna wielka ucieczka.
Cały czas nie mieliśmy domu. Spojrzałam na Mike'a. To on najbardziej cierpiał.
- Gdzie jedziemy?
- Może postąpiłem niewłaściwie, trzymając was pod kloszem. Rozumiem, że potrzebujesz towarzystwa. Zatem zamieszkamy z Saiką i jeszcze kilkoma jej ludźmi. Sądzę, że się zaprzyjaźnicie-powiedział już spokojniej.
- Harry, źle robisz. Nie możemy tak. Zatrzymaj się. Porozmawiajmy. - poprosiłam. Zacisnęłam lekko dłoń na jego ramieniu. - Zatrzymaj samochód.
- Nie denerwuj mnie - znów zrobił się agresywny - Doskonale wiesz do czego jestem zdolny. Jeśli się teraz zatrzymam, nie ręczę za siebie
- Proszę... Posłuchaj. znów zmieniamy mu środowisko. To jest dziecko. Nie możemy tak robić. Jest dla ciebie ważny? - zapytałam. - To nie mieszaj mu tak w życiu. Pozwól wychowywać się z kolegami. A nie zmieniaj mu co chwila domu. To nie jest dobre. Harry, zawróć. Zrobię co zechcesz. – dodałam.
Brunet nie odpowiedział. Nieważne ile razy podczas naszej jazdy go prosiłam, błagałam, on uparcie milczał, nie zmieniając kursu. Chyba stwierdził, że ignorowanie mnie będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Harry - jęknęłam. - Przeleć mnie na masce auta.
- Jeśli bym tego chciał, już dawno bym to zrobił - burknął - Nie przekonasz mnie do zmiany zdania.
- Robisz mu krzywdę. Tego chcesz? Żeby miał do ciebie żal? Tam ma przyjaciół. Jednych już mu odebrałeś, teraz chcesz następnych. - oparłam się w fotelu. Zaczęłam kopać w jego. Musiał zawrócić. To było złe wyjście. - Proszę...
– Zamilcz – warknął zrezygnowany. – Po prostu się zamknij. Widzisz jaki wpływ ma na całe nasze życie ten jeden, pierdolony SMS?
- Ona nic nie zrobi. Jest głupia. Gdyby chciała już dawno by mnie namierzyła. Ma mój numer, wiesz? Wystarczyło go namierzyć i już. Ale nie zrobiła tego, bo nie ma pojęcia. Więc nie widzę powodu dla którego znów mamy uciekać jak tchórze.
- Tak będzie lepiej - mruknął - Zwłaszcza, że za chwilę będziemy na miejscu.
- Zawsze myślisz tylko o sobie - odwróciłam głowę do szyby.
Po chwili jednak zmieniłam pozycję. Przytuliłam mojego synka.
Co miałam zrobić. Nie miałam jak tam wrócić. Zwłaszcza, że to nie był mój dom. Miquel mruknął coś przez sen. Przez tę naszą kłótnię ma koszmary.
Zaczął się lekko wiercić. Pogłaskałam go po głowie. Nie chciałam nawet patrzeć na jego ojca. Byłam zła i nie zamierzałam się do niego odzywać.
Po chwili samochód stanął. Zatem dojechaliśmy. Harry wysiadł pierwszy i otworzył przed nami drzwi. Nie czekając na moją reakcję, podszedł do bagażnika. Wyciągnął jeden z kartonów i bez słowa ruszył do drzwi wejściowych
Odpięłam z fotelika chłopca. Rozbudził się i spojrzał na mnie rozkojarzony.
- Chodź do mamy - wyciągnęłam go, ale się zatrzymałam... Harry był już w środku. Wtedy mnie olśniło. Przechyliłam się do przodu i znalazłam w schowku kluczyk zapasowy. Jezu. Mam szczęście. Spojrzałam jeszcze raz na drzwi i przeskoczyłam na miejsce kierowcy. Teraz albo nigdy. Odpaliłam silnik i wycofałam auto.
Jechałam prędko drogą. Gdzie ja teraz pojadę? Wszak mam swoje rzeczy i trochę gotówki, ale niewystarczająco by chociażby zatankować. Wtem usłyszałam dzwonek telefonu. To nie mógł być mój, przecież był zniszczony. Zatem czyj? Spojrzałam w kierunku dochodzącego dźwięku. To telefon Harry'ego. zatrzymałam się na poboczu i spojrzałam na wyświetlacz.
"Ruda małpa" - czyli dzwoniła ta cała Chang. Niewiele myśląc odebrałam.
- Jeśli nie wrócisz w przeciągu pół godziny, Zayn przyprowadzi cię tu siłą-usłyszałam tak dobrze mi znany głos.
- Daj mi święty spokój. Ty się mnie nie słuchałeś jak cię prosiłam. O tak dużo? - zapytałam, odwracając się w kierunku Miquela.
- Gdzie jesteśmy? - spytał zaspany.
Złapałam go za rączkę i posłałam uśmiech.
- Jedziemy na wycieczkę skarbie.
- Ostrzegam cię, srogo za to zapłacisz. Masz jeszcze szansę to wszystko naprawić. Musisz tylko pojechać za tym... Tak, żółtym samochodem, który jedzie naprzeciwko ciebie.-Nie dawał za wygraną. Rzeczywiście, chwilę potem, przede mną zatrzymał się cytrynowy pojazd. Z miejsca kierowcy pomachał mi Malik.
Co to było? Miałam wrażenie, że kontrolował mnie jak chciał. Byłam w pułapce. On tam czekał. A ja wcale nie chciałam tam wracać.
Jednak nie miałam wyboru. On wiedział o każdym moim ruchu. Włączyłam ponownie silnik i ruszyłam za samochodem mulata.
Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Czułam się fatalnie. Jakbym znów coś przegrała. Miałam jedynie nadzieję, że koszmar nie wróci.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, Harry już na nas czekał. Widziałam, że jeszcze chwila a eksploduje. Wysiadłam z auta.
- Ty mała, wredna...-zaczął Styles
- Harry, przestań - przeszkodził mu kobiecy głos - Bo jeszcze zrobisz coś nieodpowiedniego.
Trzymałam na rękach Miquela. Zasypiał opierając głowę o moje ramię. Spojrzałam na kobietę, która tak wiernie mu pomagała.
- Nie dotykaj mnie - odsunęłam się, kiedy chciała wziąć mojego syna. Poszłam za Zaynem. Ja nie wiem komu miałam ufać.
-Pff - prychnęła rudowłosa i wróciła do swojego pokoju. Weszłam za mulatem do salonu. Mężczyzna niespodziewanie odwrócił się i złapał mnie za ramiona
- Nie powinnaś denerwować Chang. W końcu to dzięki niej masz nadal wszystkie zęby .
- Dzięki. Lubię swoje zęby - mruknęłam i wyrwałam mu się.
- Lepiej zamknij się w swoim pokoju. To ten na 2 piętrze z czarnymi drzwiami. Ja zajmę się Stylesem- dodał na odchodne.
O dziwo grzecznie go posłuchałam. Weszłam do niedużej, granatowej sypialni i położyłam syna na łóżku. Westchnęłam cicho, zasłaniając rolety. Byłam bardzo zmęczona dzisiejszym dniem. Wszystko mnie denerwowało. Ale tak jak sobie obiecałam nie zamienię z nim słowa.
Zajebisty!. Omg!. Kocham i czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam :***
Super akcja sie rozkreca. Xx
OdpowiedzUsuńHarry jest dupkiem, ale za to go uwielbiam i czekam zniecierpliwiona na next'a
OdpowiedzUsuń~Paula~
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Harry nic jej nie zrobi,bo przecież ona ma racje nie mogą ciągle zmieniać miejsca zamieszkania, to Mike'owi jest trudno, nie mogą mu tego robić :/
Życze weny i do następnego :*
Kocham <3
Nic ująć nic dodać! Jednym słowem cudowne <3 Czekam z niecierpliwością na nexta xx
OdpowiedzUsuńSaika może jej pomóc albo też i zaszkodzić trudno wyczuć...
OdpowiedzUsuńMalik pozytywne uczucia wobec Kath? O kurcze ^^
Szkoda mi Miquel'a jest taki mały a tak dużo przeszedł ;/
Wierze że w końcu wszystko się ułoży :)
Ściskam
You Belong With Me
super :)
OdpowiedzUsuńcudowny ♥♥♥
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuń@PrimEverdeen74
Coraz więcej się dzieje ��
OdpowiedzUsuńKocham ❤❤ czekam na next !!
Kocham *-*
OdpowiedzUsuń