środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 3

~Alicja~
- Gówno mnie to obchodzi! - usłyszałam krzyki. To był głos Louisa. Byłam tego pewna. - Nareszcie - drzwi się otworzyły, ale to nie były drzwi od mojego pokoju. Gdzie ja byłam?
Otwierałam i zamykałam oczy. Byłam taka senna, taka zmęczona...Ale dlaczego? Coś się stało? Nie pamiętałam. Byłam jeszcze otumaniona.
- Cześć kochanie - dostrzegłam Louisa w nogach łóżka.
Zmarszczyłam czoło i chciałam się podnieść. Dobra. Co się stało? Wyglądał na zmartwionego. Miał zmierzwione włosy i naprawdę był niespokojny.
- Wszystko będzie dobrze - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale do sali wszedł lekarz. - Panie doktorze? - zwrócił się do mężczyzny w średnim wieku.
- Panna Moore jest przytomna czyli wszystko w porządku. Wie pani co się stało? - lekarz spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem.
Zamrugałam oczami, próbując sobie coś przypomnieć. Był wieczór, wracałam od Katheriny, ale jej nie było i...Tak chyba pamiętałam.
- Jakiś dupek ją potrącił nie zdając sobie sprawy jak wielkie poniesie tego konsekwencje - wyprzedził mnie Louis.
- Panie Tomlinson - ewidentnie go upomniał.
Lou wypuścił powietrze z ust, opierając ręce na ramie końca łóżka. Widziałam jak zaciska na niej palce. Nie cierpię jak się wkurza. Zwłaszcza na mnie.
- Wszystko jest okay? - spytał lekko się opanowując.
Mężczyzna trochę posiwiały podszedł do mnie i zbadał puls. Drgnęłam czując ból ramienia. Było obandażowane. Poza tym nie widziałam więcej obrażeń. Czułam obie nogi i obie ręce. Chyba było ze mną dobrze.
- Tak czy nie? - mój chłopak szybko się denerwował.
- Jeszcze zostawimy panią na obserwacji. W domu ramię będzie trzeba obkładać lodem. - zaznaczył.
- Będziemy - Lou nie dopuszczał mnie do słowa.
- Umiem mówić - wtrąciłam i zamknęłam oczy. Ja potrzebuje Ibupromu a nie rad.
Znowu zostaliśmy sami. Louis usiadł na moim łóżku i pocałował moją dłoń. Chciałam, żeby się uspokoił. Drobny wypadek. Nie było wiele szkód. Mam nadzieję, że temu kierowcy też się nic nie stało. W końcu to była moja wina. To ja weszłam pod samochód, przez swoją nierozwagę.
- Chcę już do domu. - powiedziałam powoli siadając. - Co z Katheriną?
- Nie wiem skarbie. Najważniejsze, że jesteś cała - widziałam, że miał do mnie żal o wykradnięcie się.
Ale musiałam. Nie mogłabym spać po nocach. Chociaż teraz też nie będę mogła.
- Louis, ona nie odbiera telefonu. Nie było jej w domu.
- Odpoczywaj - pogłaskał mój policzek. - Później się tym zajmiemy... razem.
- Dobrze, przepraszam. To było konieczne - wtuliłam się w jego dłoń.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie mogę cię stracić rozumiesz? Nie mogę i już.
- Ale przecież nic się nie stało - spojrzałam na niego. Był...To był mój świat.
- Przynieść ci coś?
- Nie. Idź do domu - powiedziałam. Stan jego koszuli i to, że był nie ogolony, mówił o wszystkim.
- Przecież wiesz, że tego nie zrobię.
- Proszę - westchnęłam zmęczona. Lou był tak strasznie uparty. Zawsze stawiał na swoim. Na myśl przyszła mi chwila, kiedy się poznaliśmy.
Byłam na wymianie studenckiej i mieszkałam u jego mamy. Kiedyś przyjechał z niezapowiedziana wizytą, a ja akurat brałam prysznic i tak jakby zapomniałam zablokować drzwi.
To od razu było bliskie spotkanie. Zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Zrobiłam się cała czerwona i ukryłam twarz w poduszce. O matko. Dalej mnie to krępowało. A on miał wtedy taki bezczelny uśmiech. Był starszy i to znacznie, ale często w ogóle się tak nie zachowywał.
No i potem wszystko się jakoś potoczyło tak, że zrezygnowałam ze studiów i wyjechaliśmy do Londynu razem.
Pamiętam swój pierwszy, nasz pierwszy raz.
Zabrał mnie do Francji. Tak po prostu. Wróciłam od Katheriny, a on mówi, że jedziemy na lotnisko. Nie przebrana wsiadłam do auta i pojechaliśmy. Wszystko co przygotował przerosło moje oczekiwania.
Czułam się wtedy tak ważna. Wiedziałam, że mu zależy i że się starał. I była wieża Eiffla i była kolacja. I tańczyliśmy nad Sekwaną. A później zabrał mnie do swojego apartamentu. Kwiaty i szampan towarzyszyły nam tam na każdym kroku.
Był bardzo delikatny i starał się, abym czuła najmniej bólu. Spojrzałam na dwudziestosiedmiolatka i pocałowałam go.
- Do domu. Już - szepnęłam.
- Nie. Jak jeszcze raz to powiesz to stracę cierpliwość.
- Lou, jeśli mnie kochasz to pójdziesz odpocząć, bo nie będziesz chciał żebym się denerwowała.
- Twoje szantaże nie działają kochanie...
Nie miałam do niego siły. Powoli ułożyłam się w wygodnej pozycji, uważając na ramię.
- Śpij. - w końcu rzeczywiście ponownie odpłynęłam.
Gdy opuszczałam szpital bardzo padało. Poprawiłam marynarkę na ramieniu, które było w usztywnieniu. Zeszłam powoli po schodkach, próbując wyciągnąć telefon. Chciałam zadzwonić do Lou.
Oczywiście musiał mi wypaść co przysporzyło kłopot. Jakiś młody chłopak podniósł go widząc że sprawia mi to problem.
- Dziękuję - powiedziałam, odgarniając mokrą grzywkę. Uśmiechnęłam się i wzięłam telefon.
- Nie ma za co. Coś poważnego? - wskazał na moje ramię.
- Stłuczenie. Ja idiotka nie patrzyłam na ulicę. Lepiej niech pan idzie do środka. Pada.
- Jestem Tom - chciał podać mi dłoń wtedy obok mnie pojawił się Louis. - Będzie dobrze. - chłopak mruknął i ulotnił się w jednej chwili.
Nie zdążyłam nawet powiedzieć "cześć". Odwróciłam się do mężczyzny.
 - Właśnie miałam dzwonić...
- Ale zrezygnowałaś na rzecz rozmowy z nim - prowadził mnie do auta.
Wsiadłam szybko i pociągnęłam za pas bezpieczeństwa. Nie zmokłam tak bardzo. - Nie byłeś dzisiaj w pracy?
- Nie. - powiedział krótko.
- Ciekawie się zaczyna -mruknęłam pod nosem, dzwoniąc do Katheriny. Jej ojciec był naczelnikiem policji. Na pewno wiedziałby, gdyby się coś stało.
- Jej karta jest nieaktywna od kilku dni. - usłyszałam.
- Zwolniła się z pracy - odłożyłam telefon. Poczułam uścisk w żołądku. To sprawiało, że nerwy brały górę. Wtedy wpadałam w histerię.
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
- Louis, to nie jest normalne. Nie otwierała, nie odbiera. Coś się musiało stać - postukałam palcami o deskę rozdzielczą. - Mam nadzieję, że nie dostane żadnego wezwania o spowodowanie wypadku. Nie mam do tego głowy.
- Zająłem się tym. Mała proszę nie denerwuj się.
- Jak to? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Spotkałem się z tym gościem... dogadaliśmy się.
- Dogadaliście? Złamałeś mu szczękę czy ręce? - zakpiłam i pocałowałam go w policzek. Stanął pod domem.
- Dlaczego nie możesz na chwilę zostawić tego całego gówna wokół? - popatrzył na mnie trzymając ręce na kierownicy.
- Co nazywasz gównem? - utrzymałam jego spojrzenie. - O co chodzi?
- O wszystko. Załatwiłem. Mogłabyś podziękować i odpuścić.
- Aha. Bo wiem jak załatwiasz swoje sprawy. Nie ważne. Dzięki - wysiadłam z rzeczami i poszłam do domu.
Słyszałam, że idzie za mną. Świetnie. Kłótnia to to czego potrzebowałam
Nigdy tego nie lubiłam. Co to za satysfakcja być zła na osobę, którą się kocha?
Weszliśmy do domu bez słowa. Louis od razu poszedł do piwnicy. Pewnie będzie robił coś przy swoim złomie.
Postanowiłam zrobić obiad. Miałam dużo czasu, bo korzystając z jednej ręki będę to robiła wolno.
To zdecydowanie było spore utrudnienie. Ale teraz nic na to nie poradzę. Trzeba poczekać. Następnym razem po prostu będę uważać. Mogłam się rozglądać, a byłam zajęta myślami. Po upływie półtorej godziny prawie skończyłam. Sięgnęłam do szafki, aby wyjąć dwa talerze. Jeden o mało mi nie spadł, ale uratowałam sytuację. Postawiłam je na blacie i nałożyłam spaghetti. Nie bardzo lubiłam tę potrawę. Po prostu łatwo się ją przygotowało. Louis nie pokazał się ani na chwilę. Słyszałam tylko co chwila jakieś hałasy z dołu. I przekleństwa, kiedy coś mu nie wychodziło. On był dosyć nerwowy. Łatwo się denerwował.
Dlatego często pod jego nieuwagę, podawałam mu melisę, bo przecież rozniósłby pracowników. Wszyscy musieli chodzić jak w zegarku. A gdy w pracy było ciężko, to przenosił nerwy tutaj i nie było ciekawie. Oczywiście nigdy mnie nie uderzył. O nie. Nawet o tym bym nie pomyślała. Był cudowny na swój sposób. Ale lepszego chłopaka mieć nie mogłam.
Nie chciało mi się schodzić na dół. Wystukałam mu wiadomość. Nie przyszedł jednak. Nie zdziwiłabym się gdyby w ogóle nie odczytał wiadomości.
Naprawdę nie chciałam tam wchodzić, bo jeszcze bym z tych schodów spadła. Moje szczęście jest nie do opisania. Rozwaliłam szklankę robiąc huk. O, przyszedł. Super. Podałam mu obiad.
- Nie będę jadł - mruknął myjąc ręce ze smaru.       
- Nie denerwuj mnie - powiedziałam biorąc głęboki oddech.
Wzięłam talerz i poszłam do salonu. Słyszałam, że idzie na górę i to było tyle. Ten dzień będzie bardzo cichy - pomyślałam. Zjadłam i zła sprzątnęłam szkło oraz naczynia. Poszłam na górę, ale Louisa nie było w naszej sypialni. Co tym razem robił? Postanowiłam to sprawdzić po obłożeniu ramienia.
Siedział na schodach na strych z nogami do góry.
- Co robisz? - spytałam, dosyć ciekawa.
- Medytuję...
- Bardzo ambitne zajęcie. Pomaga?
- Nie.
- Idę na komendę. Może jej ojciec już coś wie - powiedziałam.
- Nie idź nigdzie.
Kucnęłam przy nim. Czułam się jak w jakimś serialu kryminalnym.
 - Jak coś będą, wiedzieć to zadzwonią - otworzył jedno oko.
Odgarnęłam grzywkę bruneta i postukałam go palcami w czoło.
- Wstawaj.
- Po co?
- Wstawaj, bo nie mam się do kogo przytulić.
- A przytulisz się?
- Po to przyszłam.
Przerzucił nogi siadając normalnie. Od razu byłam przy jego ramieniu. Tak mi najlepiej. Przy nim. Pocałował mnie w czoło i przyciągnął jeszcze bliżej. Wdychałam zapach drogich perfum. Zamknęłam oczy i czułam się bardzo dobrze, bo byłam w jego ramionach.
- Kocham cię mała - wziął mnie na kolana, uważając na moje ramię.
- Ja ciebie też kocham - cmoknęłam jego usta i uśmiechnęłam się.
- Puszczę ci wodę do wanny.
- I oczywiście wykąpiesz się ze mną - powiedziałam.
- Skoro chcesz... - pociągnął mnie za rękę do łazienki.

12 komentarzy:

  1. ❤❤❤
    @PrimEverdeen74

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie w takim momencie :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D
    Ale chce tez troche Harrego xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział <3 ciekawa jestem co z katleen i z harrym
    PS.Zabawa sylwestrowa udana? <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!
    Czekam na kolejny z punktu widzenia Kath!
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :* czekam na Harrego i Katherine *-* szybko next :) x

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny !!
    Czekam na next !!
    Chcę wiedzieć co u Katherine i Harrego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten blog został nominowany do libster award przeze mnie http://sorry-i-had-to.blogspot.com/ szczegóły na moim blogu xx

    OdpowiedzUsuń