Zaparzyłam herbatę,
wsypując dokładnie dwie łyżeczki cukru. Już bardzo dobrze znalazłam gust
Louisa. Wiedziałam co lubi. Byłam z nim od ponad trzech miesięcy, to znaczy
oficjalnie byliśmy razem od tego czasu, a ile wcześniej to nasze. Oblizałam
palce po nałożeniu kanapek na talerz i z całym śniadaniem ruszyłam na górę.
Szłam ostrożnie, aby nie wywrócić się na którymś stopniu. U mnie wszystko było
możliwe. Stanęłam pod drzwiami sypialni, karcąc się za to, że wychodząc,
zamknęłam je za sobą. Wystawiając język, w skupieniu otworzyłam drzwi łokciem .
Louis na wpół siedział mając na kolanach laptopa. No tak. Praca i praca.
Zdecydowanie był uzależniony.
Wywróciłam oczami,
stawiając śniadanie na łóżku. Popchnęłam ekran, który po chwili zatrząsnął się.
Uśmiechnęłam się teatralnie, zakładając ręce na klatkę. Nawet nie wiem co
dokładnie robił. Mówił tylko, że to biznes. Jaki? Chciałabym wiedzieć.
- To było
niegrzeczne. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Cześć kochanie,
też dobrze spałam - odpowiedziałam, ignorując uwagę bruneta.
- Nie łaź taka
porozbierana, bo się przeziębisz. - odłożył urządzenie na szafkę obok i
wzrokiem zmusił mnie do wejścia pod pierzynę.
Wślizgnęłam się pod
ciepły materiał. Wzięłam nasze śniadanie i położyłam na jego kolanach. Jedząc,
lustrowałam wzrokiem naszą sypialnię. Bardzo mi się podobała. Błękitna z
białymi oknami i drzwiami. Wszystkie meble były idealnie dopasowane. Przy
toaletce stało krzesło, na które Louis najczęściej rzucał ubrania przez siebie
zdjęte. Rzadko kiedy stało puste, tak po prostu żeby usiąść. Tomlinson lubił
być dobrze zorganizowany i powiadomiony, ale był również bałaganiarzem.
Najczęściej to ja sprzątałam. Chyba, że się obraziłam i sytuacja go do tego
zmusiła.
Mężczyzna
wziął kanapki, ale tylko te bez pomidora, którego ja z kolei uwielbiam.
- Co dzisiaj
robimy? - spytałam, nie mając koncepcji.
- Muszę wpaść na
chwile do biura. Ważna sprawa. Popołudniu jestem cały dla ciebie.
- Popołudniu idę do
fryzjera, i do kosmetyczki, i na zakupy, i jeszcze do kina - powiedziałam szybko.
- Możesz to
odwołać. - przeniósł na mnie wzrok.
- Nie mogę -
odparłam uparcie.
On nie może, to ja
też nie mogę. Nie chcę znowu siedzieć cały dzień sama. Ten dom był wielki i
czułam się jak w muzeum.
- To nie są istotne
rzeczy, a ja chcę spędzić z tobą popołudnie.
Jadłam kanapkę, nie
odpowiadając. Rzadko się obrażałam. Przeważnie na krótko, ale ta jego praca
działała mi na nerwy.
- To jak? - dźgnął
mnie w żebra.
- Nie wiem. Znowu
mam odwołać spotkanie z Paulem, bo ty jak zwykle musisz pracować - westchnęłam.
- Umów się z nim do
południa - zasugerował jakby to było oczywiste.
- Naprawdę? Nie
pomyślałabym. Ale wiesz co? On też pracuje.
- Przestań ze mną
dyskutować - powiedział, a jego głos stał się bardziej surowy.
Nie odpowiedziałam mu, bo byśmy
się pokłócili. A on jest czasem...ugh. Wzięłam naczynia i poszłam na dół.
Wszystko wstawiłam do zmywarki. Byłam na bosaka. Nie chciało mi się ubierać.
Cały dzień w domu. Po co? Kto mi zabroni chodzić prawie nago, a może nawet i
nago.
- Mówiłem coś,
będziesz chora - usłyszałam. Louis był już ubrany w garnitur i zawiązywał
właśnie krawat. - Nie ma sensu żebyś tak chodziła gdy nie patrzę. Będziesz
chora, a tego byśmy nie chcieli.
- Idź już do tej
pracy! Idź sobie! No idź! - krzyczałam tupiąc w miejscu nogami. - Ważniak jeden!
- zaczęłam pchać go do wyjścia.
- Ej - w pewnym
momencie z łatwością przycisnął mnie do ściany. - Wychodzę, a ty idziesz się
ubrać. Widzimy się o 16 tam gdzie zawsze, tak? - mówił nieustannie patrząc mi w
oczy.
Kiwnęłam tylko
głową. Poprawiłam mu krawat, żeby wyglądał lepiej.
- Moja dziewczynka
- uśmiechnął się zadowolony i mocno mnie pocałował.
Oddałam pocałunek,
jeżdżąc rękoma po jego torsie. W ogóle nie chciałam, aby szedł. Wolałabym się
do niego przytulić i tak zostać.
- Do zobaczenia, słońce -jeszcze raz cmoknął moje usta i wyszedł.
Pokręciłam głową,
idąc na górę. Musiałam się ubrać. Zamierzałam teraz udać się do fryzjera i coś
ze sobą zrobić. Może ja go już nie pociągam? Wyjście na miasto bardzo mi
odpowiadało. Pobędę między ludźmi i trochę się rozerwę. O! Zadzwonię do
Katheriny. Ona na pewno ma trochę czasu.
Wyciągnęłam telefon
i wybrałam numer do przyjaciółki. Zmarszczyłam brwi, słysząc że telefon był
niedostępny. Dlaczego? Zadzwoniłam jeszcze raz ale to samo. Zrezygnowałam po
czterech próbach. Może nie wzięła telefonu i gdzieś wyszła. Postanowiłam
spróbować wieczorem. W zasadzie nie odzywała się od dwóch dni, dlatego to mnie
martwiło. Ubrałam się i wyszłam na powietrze. Szłam spokojnie ulicą, w kierunku
jej kawiarni.
Gdy powiedziano mi, że się zwolniła, byłam naprawdę mocno zdziwiona. Cały czas zastanawiałam się co
z nią jest. Siedziałam w salonie i myślałam.
Nawet nie wiem kiedy, a było już wpół do czwartej.
Wyszłam
właśnie z galerii i szłam do restauracji. Kompletnie z głową w obłokach. Co się
mogło stać?
Mężczyzna siedział
już przy naszym stoliku pijąc kawę. Z westchnieniem rzuciłam torby na krzesło
obok i też usiadłam.
Pójdę do jej mieszkania i wszystkiego się dowiem. To jest bardzo dobry pomysł. Inaczej kompletnie nie zasnę. - myślałam.
Pójdę do jej mieszkania i wszystkiego się dowiem. To jest bardzo dobry pomysł. Inaczej kompletnie nie zasnę. - myślałam.
- Na co masz
ochotę? - spytał Louis nalewając mi wina.
- Co? -
zmarszczyłam brwi. - Nie wiem, to co ty - odparłam, patrząc jak napełnia
kieliszek. Ręką przytrzymywał swoją marynarkę, gdy lekko się podnosił.
- Wszystko w
porządku kochanie? - wrócił na swoje miejsce patrząc na mnie z troską.
- Tak -
potrząsnęłam głową. - Jak w pracy? Dużo roboty? Tęskniłeś?
- Oczywiście, że
tęskniłem, co to za pytanie?
Uśmiechnęłam się do niego. To
znaczy, że o mnie myślał. Był taki cudowny. Ja nie miałam pracy, bo Louis nie
chciał abym pracowała. Na razie próbowałam rozwijać marzenia o aktorstwie.
- Jesteś bardzo
rozkojarzona - znów wyrwał mnie z zamyślenia.
- Wydaje ci się.
Kupiłam dwie sukienki - zmieniłam temat. Przejdę się tam wieczorem. Na razie
byłam tutaj z Lou.
- Cieszę się. Lubię
cie w kobiecych rzeczach.
Wyciągnęłam rękę i położyłam ją
na stoliku blisko jego. Posłałam mu ciepły uśmiech. Miał takiego cudowne,
niebieskie oczy...
- Cieszę się, że przełożyłaś tamte rzeczy.
- Tak, ale muszę
później wyjść - wyznałam i wzięłam łyk wina.
- Powiedziałem
żebyś wszystko załatwiła wcześniej. Nie prosiłem chyba o zbyt dużo.
- Ale nie mogłam -
wywróciłam oczami.
Liczyłam na to, że oddzwoni.
Kelner przyniósł nam obiad. Posłał mi uśmiech, co odwzajemniłam i zaczęłam
jeść.
- Nigdzie już
dzisiaj nie pójdziesz - przerwał ciszę. - Ani słowa, jedz - wtrącił gdy widział, że chcę coś powiedzieć.
Grzebałam w
talerzu, czując się źle. A może ja ją czymś zawiodłam? Może się obraziła i nie
chciała ze mną rozmawiać? Wszystko tak cholernie mnie męczyło. Nie wiedziałam
co myśleć. Dużo pytań, a brak odpowiedzi. Musiała zobaczyć już nieodebrane
połączenia, więc czemu się nie odzywała. Katherina nigdy nie kłamała. Nie
robiła tego. Zawsze o wszystkim rozmawiałyśmy. Ugh...Pójdę.
Zjedliśmy obiad w
ciszy.
- Ja płacę -
wyprzedziłam go.
- Przecież wiesz, że
to nie przejdzie - wyciągnął odpowiednią ilość banknotów i położył je na
stoliku. Wstał, zapiął marynarkę i wyszliśmy z lokalu.
Wsiadłam z nim do
białego audi. Zakupy leżały na tylnych siedzeniach. Zrobiłam się czerwona
widząc jasny ślad na fotelu za kierowcą. Mężczyzna podążył wzrokiem za mną i
roześmiał się na głos.
Szturchnęłam go w ramię i oparłam
się wygodniej.
- To nie jest
zabawne.
- Myślę, że to
bardzo zabawne, kochanie - położył dłoń na moim udzie dalej się śmiejąc.
Boże, bardziej
czerwona być nie mogłam. Odwróciłam głowę w stronę okna. To on wymyślał takie
szaleńcze miejsca! Do końca jazdy co na niego zerknęłam to ten złośliwie poruszał
brwiami. W domu ledwo przekroczyłam próg a już byłam bez sweterka.
Oplotłam jego szyję
i wskoczyłam mu na biodro. Całowałam go coraz bardziej namiętnie. Objął mnie
ciasno ramionami idąc powoli schodami w górę. Zaniósł mnie do sypialni, a potem
rzucił na łóżko. Pociągnęłam go za sobą. Zamieniliśmy się miejscami. Usiadłam
wygodnie na jego torsie i pocałowałam go znowu. Uwielbiałam usta mojego
chłopaka. Zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- Pokaż mi te
sukienki, hm? - wiedział jak poprawić mi humor.
- Tak! - zeszłam z
niego i uśmiechając się poszłam na dół po zakupy.
Gdy wróciłam, leżał na środku
łóżka z rękami nad głową. Wyglądało to bardzo zachęcająco. Jednak powstrzymałam
się, żeby go znów nie całować.
Przebrałam się w czarną sukienkę
na jedno ramiączko.
Podparł się na
łokciach żeby mieć na mnie lepszy widok.
- Jest na prawdę w
porządku - powiedział z uznaniem.
- Też mi się
spodobała. Zobacz drugą - odwróciłam się i pochyliłam do następnej torby.
- Jest bardzo w
porządku - usłyszałam w tamtym momencie za plecami.
Zaczęłam się śmiać. Wyobraziłam
sobie gdzie patrzy.
- Też byłem na
zakupach, wiesz?
- I co kupiłeś, kochanie? - zasunęłam suwak czerwonej, koronkowej sukienki.
Wstał i podszedł do mnie z
niewielkim pakunkiem podając mi go. Sam stanął za mną i zaczął całować mój
kark. Przekrzywiłam głowę, mrucząc. Lubiłam jak tak robił. To było czułe
miejsce. Zaczęłam otwierać prezent.
W mojej dłoni
znalazła się subtelna, srebrna bransoletka z czerwonym kryształem.
- Jaka ładna -
szepnęłam przejeżdżając palcami po ozdobie.
- Tam jest jeszcze
coś do kompletu.. - usłyszałam przy uchu.
Uśmiechnęłam się,
gdy czując jego oddech na szyi, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wyjęłam więc
następną rzecz.
Moim oczom ukazała
się... Och. Trzymałam w ręce zabawkę, to znaczy.. Zatyczkę, tak to się chyba
nazywało, z kryształem podobnym jak na bransoletce.
Moje oczy od razu
zrobiły się większe. Obracałam ją w ręce zaskoczona. Czegoś takiego nigdy nie
używaliśmy.
- Nie mogłem się
powstrzymać. - odezwał się brunet nie widząc żadnej szczególnej reakcji z mojej
strony.
- Louis, ale ja...-
przyglądałam się temu. - Jak to się...ja nie wiem.
- To proste w
użyciu. - zassał skórę za moim uchem.
- Czyli jak?
- Odpowiednie
nawilżenie i rozluźnienie. Przecież wiesz co i jak - poczułam drgania wywołane
jego śmiechem.
- Urozmaicasz nam
życie - odwróciłam się i opadłam na łóżko, zakładając nogę na nogę.
Uśmiechnął się przelotnie i
zawisł nade mną. Musnęłam jego usta, a on oddał pocałunek zachłanniej.
- Mój skarb... -
odsuwał się na kilka chwil by później wszystko wznawiać.
Dlaczego wydawało mi się, że we
wszystkim jesteśmy stworzeni dla siebie? Idealne połączenie ciał, ust, serc,
dusz. Kochałam go i wiedziałam, że on kocha mnie. Mimo młodego wieku chciałam
poświęcić dla tego związku wszystko co mogłam, zaczynając od najmniejszych
rzeczy.
~*~
Louis obejmował mnie ręką i spokojnie oddychał. Byłam pewna, że po wszystkim śpi. Delikatnie wysunęłam się z jego ramion.
~*~
Louis obejmował mnie ręką i spokojnie oddychał. Byłam pewna, że po wszystkim śpi. Delikatnie wysunęłam się z jego ramion.
Mruknął coś
niewyraźnie i przewrócił się na brzuch. Śpi. Mój kochany. Uśmiechnęłam się pod
nosem i podniosłam bieliznę. Byłam pod mieszkaniem Katheriny dwie godziny
później. Naprawdę chciałam wiedzieć co było grane. Zapukałam i czekałam, aż
otworzy. Było późno, ale raczej nie spala.
Minuta, dwie, dziesięć i nadal
nic.
- Katherina? -
zapukałam głośniej. Nie odpowiedziała. Zła i smutna, bo się martwiłam, wyszłam z
kamienicy. Szybkim krokiem, ciągle myśląc o przyjaciółce, szłam do domu. Ja
naprawdę nie zauważyłam tego auta...A potem nie było już nic.
Ale się porobiło :o Genialny rozdział! Nie mogę się doczekać co tak u Harry'ego i Katheriny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam, ale zapraszam do mnie :)
http://pain-hryy-styles-hs.blogspot.com
super :))
OdpowiedzUsuńOMG dawaj nexta !!!
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nn. Xx
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńPopobiło się, Alicja mam nadzieję, że nic jej nie będzie.
Czekam z niecierpliwieniem na ciąg dalszy! :*
Buziaki :*
A.
Super ;** czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńO jezu ;o
OdpowiedzUsuńCzemu ktos jej? Boze :/
Louis bedzie pewnie zly ,ale na pewno bedzie się martwil :/
Oni sa swietna para :D
Ale czekam na Katherine i Harrego <3
Boze czy wszystkie ff,ktore napisze Alicja (Skyfallgirl) misza byc takie ajkakdkakkdkwkwjfkakwkfjw*-*-*-*? Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam ↓↓↓↓↓↓
→→→→ http://twogangstwoworldsharrystylesff.blogspot.com/?m=1 ←←←←
↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑
Aaa!. Super. :* kocham <3
OdpowiedzUsuńMrs. Malik
Jeju :3 <3 superrr :** Czekam na nastepny i mam nadzieje że szybo sie pojawi :* !!!
OdpowiedzUsuńhttp://kijciwokobitch.blogspot.com/
Kocham te ff, i ogólnie kocham Ciebie, za to, że jesteś i masz siłe i ochotę na pisanie takich wspaniałych ff! Czekam niecierpliwie na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPS: Dlaczego usunęłaś 'Stockholm Syndrome'? :((
Pozdrawiam, chameion!
OMG!! Szybko dawaj next !! To jest takie wciągające!!
OdpowiedzUsuńJejuu, taki cudny ten rozdział. Może to dopiero 2 rozdział ale jest genialny! Mam do ciebie pewną sprawę ale nie mam pojęcia jak z tobą mogę pogadać. Więc mogłabyś napisać do mnie na Google? Mam nadzieję że się zainteresujesz.
OdpowiedzUsuńA Winter
Cudny..*,*
OdpowiedzUsuńUgh... To jest fantastyczne! Już się nie mogę doczekać nowego!
OdpowiedzUsuń