czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 2

Zaparzyłam herbatę, wsypując dokładnie dwie łyżeczki cukru. Już bardzo dobrze znalazłam gust Louisa. Wiedziałam co lubi. Byłam z nim od ponad trzech miesięcy, to znaczy oficjalnie byliśmy razem od tego czasu, a ile wcześniej to nasze. Oblizałam palce po nałożeniu kanapek na talerz i z całym śniadaniem ruszyłam na górę. Szłam ostrożnie, aby nie wywrócić się na którymś stopniu. U mnie wszystko było możliwe. Stanęłam pod drzwiami sypialni, karcąc się za to, że wychodząc, zamknęłam je za sobą. Wystawiając język, w skupieniu otworzyłam drzwi łokciem . Louis na wpół siedział mając na kolanach laptopa. No tak. Praca i praca. Zdecydowanie był uzależniony.
Wywróciłam oczami, stawiając śniadanie na łóżku. Popchnęłam ekran, który po chwili zatrząsnął się. Uśmiechnęłam się teatralnie, zakładając ręce na klatkę. Nawet nie wiem co dokładnie robił. Mówił tylko, że to biznes. Jaki? Chciałabym wiedzieć.
- To było niegrzeczne. - usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Cześć kochanie, też dobrze spałam - odpowiedziałam, ignorując uwagę bruneta.
- Nie łaź taka porozbierana, bo się przeziębisz. - odłożył urządzenie na szafkę obok i wzrokiem zmusił mnie do wejścia pod pierzynę.
Wślizgnęłam się pod ciepły materiał. Wzięłam nasze śniadanie i położyłam na jego kolanach. Jedząc, lustrowałam wzrokiem naszą sypialnię. Bardzo mi się podobała. Błękitna z białymi oknami i drzwiami. Wszystkie meble były idealnie dopasowane. Przy toaletce stało krzesło, na które Louis najczęściej rzucał ubrania przez siebie zdjęte. Rzadko kiedy stało puste, tak po prostu żeby usiąść. Tomlinson lubił być dobrze zorganizowany i powiadomiony, ale był również bałaganiarzem. Najczęściej to ja sprzątałam. Chyba, że się obraziłam i sytuacja go do tego zmusiła.
            Mężczyzna wziął kanapki, ale tylko te bez pomidora, którego ja z kolei uwielbiam.
- Co dzisiaj robimy? - spytałam, nie mając koncepcji.
- Muszę wpaść na chwile do biura. Ważna sprawa. Popołudniu jestem cały dla ciebie.
- Popołudniu idę do fryzjera, i do kosmetyczki, i na zakupy, i jeszcze do kina - powiedziałam szybko.
- Możesz to odwołać. - przeniósł na mnie wzrok.
- Nie mogę - odparłam uparcie.
On nie może, to ja też nie mogę. Nie chcę znowu siedzieć cały dzień sama. Ten dom był wielki i czułam się jak w muzeum.
- To nie są istotne rzeczy, a ja chcę spędzić z tobą popołudnie.
Jadłam kanapkę, nie odpowiadając. Rzadko się obrażałam. Przeważnie na krótko, ale ta jego praca działała mi na nerwy.
- To jak? - dźgnął mnie w żebra.
- Nie wiem. Znowu mam odwołać spotkanie z Paulem, bo ty jak zwykle musisz pracować - westchnęłam.
- Umów się z nim do południa - zasugerował jakby to było oczywiste.
- Naprawdę? Nie pomyślałabym. Ale wiesz co? On też pracuje.
- Przestań ze mną dyskutować - powiedział, a jego głos stał się bardziej surowy.
Nie odpowiedziałam mu, bo byśmy się pokłócili. A on jest czasem...ugh. Wzięłam naczynia i poszłam na dół. Wszystko wstawiłam do zmywarki. Byłam na bosaka. Nie chciało mi się ubierać. Cały dzień w domu. Po co? Kto mi zabroni chodzić prawie nago, a może nawet i nago.
- Mówiłem coś, będziesz chora - usłyszałam. Louis był już ubrany w garnitur i zawiązywał właśnie krawat. - Nie ma sensu żebyś tak chodziła gdy nie patrzę. Będziesz chora, a tego byśmy nie chcieli.
- Idź już do tej pracy! Idź sobie! No idź! - krzyczałam tupiąc w miejscu nogami. - Ważniak jeden! - zaczęłam pchać go do wyjścia.
- Ej - w pewnym momencie z łatwością przycisnął mnie do ściany. - Wychodzę, a ty idziesz się ubrać. Widzimy się o 16 tam gdzie zawsze, tak? - mówił nieustannie patrząc mi w oczy.
Kiwnęłam tylko głową. Poprawiłam mu krawat, żeby wyglądał lepiej.
- Moja dziewczynka - uśmiechnął się zadowolony i mocno mnie pocałował.
Oddałam pocałunek, jeżdżąc rękoma po jego torsie. W ogóle nie chciałam, aby szedł. Wolałabym się do niego przytulić i tak zostać.
- Do zobaczenia, słońce -jeszcze raz cmoknął moje usta i wyszedł.
Pokręciłam głową, idąc na górę. Musiałam się ubrać. Zamierzałam teraz udać się do fryzjera i coś ze sobą zrobić. Może ja go już nie pociągam? Wyjście na miasto bardzo mi odpowiadało. Pobędę między ludźmi i trochę się rozerwę. O! Zadzwonię do Katheriny. Ona na pewno ma trochę czasu.  
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjaciółki. Zmarszczyłam brwi, słysząc że telefon był niedostępny. Dlaczego? Zadzwoniłam jeszcze raz ale to samo. Zrezygnowałam po czterech próbach. Może nie wzięła telefonu i gdzieś wyszła. Postanowiłam spróbować wieczorem. W zasadzie nie odzywała się od dwóch dni, dlatego to mnie martwiło. Ubrałam się i wyszłam na powietrze. Szłam spokojnie ulicą, w kierunku jej kawiarni.
Gdy powiedziano mi, że się zwolniła, byłam naprawdę mocno zdziwiona. Cały czas zastanawiałam się co z nią jest. Siedziałam w salonie i myślałam.
Nawet nie wiem kiedy, a było już wpół do czwartej.
            Wyszłam właśnie z galerii i szłam do restauracji. Kompletnie z głową w obłokach. Co się mogło stać?
Mężczyzna siedział już przy naszym stoliku pijąc kawę. Z westchnieniem rzuciłam torby na krzesło obok i też usiadłam. 
Pójdę do jej mieszkania i wszystkiego się dowiem. To jest bardzo dobry pomysł. Inaczej kompletnie nie zasnę. - myślałam.
- Na co masz ochotę? - spytał Louis nalewając mi wina.
- Co? - zmarszczyłam brwi. - Nie wiem, to co ty - odparłam, patrząc jak napełnia kieliszek. Ręką przytrzymywał swoją marynarkę, gdy lekko się podnosił.
- Wszystko w porządku kochanie? - wrócił na swoje miejsce patrząc na mnie z troską.
- Tak - potrząsnęłam głową. - Jak w pracy? Dużo roboty? Tęskniłeś?
- Oczywiście, że tęskniłem, co to za pytanie?
Uśmiechnęłam się do niego. To znaczy, że o mnie myślał. Był taki cudowny. Ja nie miałam pracy, bo Louis nie chciał abym pracowała. Na razie próbowałam rozwijać marzenia o aktorstwie.
- Jesteś bardzo rozkojarzona - znów wyrwał mnie z zamyślenia.
- Wydaje ci się. Kupiłam dwie sukienki - zmieniłam temat. Przejdę się tam wieczorem. Na razie byłam tutaj z Lou.
- Cieszę się. Lubię cie w kobiecych rzeczach.
Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na stoliku blisko jego. Posłałam mu ciepły uśmiech. Miał takiego cudowne, niebieskie oczy...
- Cieszę się, że przełożyłaś tamte rzeczy.
- Tak, ale muszę później wyjść - wyznałam i wzięłam łyk wina.
- Powiedziałem żebyś wszystko załatwiła wcześniej. Nie prosiłem chyba o zbyt dużo.
- Ale nie mogłam - wywróciłam oczami.
Liczyłam na to, że oddzwoni. Kelner przyniósł nam obiad. Posłał mi uśmiech, co odwzajemniłam i zaczęłam jeść.
- Nigdzie już dzisiaj nie pójdziesz - przerwał ciszę. - Ani słowa, jedz - wtrącił gdy widział, że chcę coś powiedzieć.
Grzebałam w talerzu, czując się źle. A może ja ją czymś zawiodłam? Może się obraziła i nie chciała ze mną rozmawiać? Wszystko tak cholernie mnie męczyło. Nie wiedziałam co myśleć. Dużo pytań, a brak odpowiedzi. Musiała zobaczyć już nieodebrane połączenia, więc czemu się nie odzywała. Katherina nigdy nie kłamała. Nie robiła tego. Zawsze o wszystkim rozmawiałyśmy. Ugh...Pójdę.
Zjedliśmy obiad w ciszy.
- Ja płacę - wyprzedziłam go.
- Przecież wiesz, że to nie przejdzie - wyciągnął odpowiednią ilość banknotów i położył je na stoliku. Wstał, zapiął marynarkę i wyszliśmy z lokalu.
Wsiadłam z nim do białego audi. Zakupy leżały na tylnych siedzeniach. Zrobiłam się czerwona widząc jasny ślad na fotelu za kierowcą. Mężczyzna podążył wzrokiem za mną i roześmiał się na głos.
Szturchnęłam go w ramię i oparłam się wygodniej.
- To nie jest zabawne.
- Myślę, że to bardzo zabawne, kochanie - położył dłoń na moim udzie dalej się śmiejąc.
Boże, bardziej czerwona być nie mogłam. Odwróciłam głowę w stronę okna. To on wymyślał takie szaleńcze miejsca! Do końca jazdy co na niego zerknęłam to ten złośliwie poruszał brwiami. W domu ledwo przekroczyłam próg a już byłam bez sweterka.
Oplotłam jego szyję i wskoczyłam mu na biodro. Całowałam go coraz bardziej namiętnie. Objął mnie ciasno ramionami idąc powoli schodami w górę. Zaniósł mnie do sypialni, a potem rzucił na łóżko. Pociągnęłam go za sobą. Zamieniliśmy się miejscami. Usiadłam wygodnie na jego torsie i pocałowałam go znowu. Uwielbiałam usta mojego chłopaka. Zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- Pokaż mi te sukienki, hm? - wiedział jak poprawić mi humor.
- Tak! - zeszłam z niego i uśmiechając się poszłam na dół po zakupy.
Gdy wróciłam, leżał na środku łóżka z rękami nad głową. Wyglądało to bardzo zachęcająco. Jednak powstrzymałam się, żeby go znów nie całować.
Przebrałam się w czarną sukienkę na jedno ramiączko.
Podparł się na łokciach żeby mieć na mnie lepszy widok.
- Jest na prawdę w porządku - powiedział z uznaniem.
- Też mi się spodobała. Zobacz drugą - odwróciłam się i pochyliłam do następnej torby.
- Jest bardzo w porządku - usłyszałam w tamtym momencie za plecami.
Zaczęłam się śmiać. Wyobraziłam sobie gdzie patrzy.
- Też byłem na zakupach, wiesz?
- I co kupiłeś, kochanie? - zasunęłam suwak czerwonej, koronkowej sukienki.
Wstał i podszedł do mnie z niewielkim pakunkiem podając mi go. Sam stanął za mną i zaczął całować mój kark. Przekrzywiłam głowę, mrucząc. Lubiłam jak tak robił. To było czułe miejsce. Zaczęłam otwierać prezent.
W mojej dłoni znalazła się subtelna, srebrna bransoletka z czerwonym kryształem.
- Jaka ładna - szepnęłam przejeżdżając palcami po ozdobie.
- Tam jest jeszcze coś do kompletu.. - usłyszałam przy uchu.
Uśmiechnęłam się, gdy czując jego oddech na szyi, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Wyjęłam więc następną rzecz.
Moim oczom ukazała się... Och. Trzymałam w ręce zabawkę, to znaczy.. Zatyczkę, tak to się chyba nazywało, z kryształem podobnym jak na bransoletce.
Moje oczy od razu zrobiły się większe. Obracałam ją w ręce zaskoczona. Czegoś takiego nigdy nie używaliśmy.
- Nie mogłem się powstrzymać. - odezwał się brunet nie widząc żadnej szczególnej reakcji z mojej strony.
- Louis, ale ja...- przyglądałam się temu. - Jak to się...ja nie wiem.
- To proste w użyciu. - zassał skórę za moim uchem.
- Czyli jak?
- Odpowiednie nawilżenie i rozluźnienie. Przecież wiesz co i jak - poczułam drgania wywołane jego śmiechem.
- Urozmaicasz nam życie - odwróciłam się i opadłam na łóżko, zakładając nogę na nogę.
Uśmiechnął się przelotnie i zawisł nade mną. Musnęłam jego usta, a on oddał pocałunek zachłanniej.
- Mój skarb... - odsuwał się na kilka chwil by później wszystko wznawiać.
Dlaczego wydawało mi się, że we wszystkim jesteśmy stworzeni dla siebie? Idealne połączenie ciał, ust, serc, dusz. Kochałam go i wiedziałam, że on kocha mnie. Mimo młodego wieku chciałam poświęcić dla tego związku wszystko co mogłam, zaczynając od najmniejszych rzeczy.
 ~*~
Louis obejmował mnie ręką i spokojnie oddychał. Byłam pewna, że po wszystkim śpi. Delikatnie wysunęłam się z jego ramion.
Mruknął coś niewyraźnie i przewrócił się na brzuch. Śpi. Mój kochany. Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam bieliznę. Byłam pod mieszkaniem Katheriny dwie godziny później. Naprawdę chciałam wiedzieć co było grane. Zapukałam i czekałam, aż otworzy. Było późno, ale raczej nie spala.
Minuta, dwie, dziesięć i nadal nic.
- Katherina? - zapukałam głośniej. Nie odpowiedziała. Zła i smutna, bo się martwiłam, wyszłam z kamienicy. Szybkim krokiem, ciągle myśląc o przyjaciółce, szłam do domu. Ja naprawdę nie zauważyłam tego auta...A potem nie było już nic.

16 komentarzy:

  1. Ale się porobiło :o Genialny rozdział! Nie mogę się doczekać co tak u Harry'ego i Katheriny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    Przepraszam za spam, ale zapraszam do mnie :)
    http://pain-hryy-styles-hs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział!
    Popobiło się, Alicja mam nadzieję, że nic jej nie będzie.
    Czekam z niecierpliwieniem na ciąg dalszy! :*
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezu ;o
    Czemu ktos jej? Boze :/
    Louis bedzie pewnie zly ,ale na pewno bedzie się martwil :/
    Oni sa swietna para :D
    Ale czekam na Katherine i Harrego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze czy wszystkie ff,ktore napisze Alicja (Skyfallgirl) misza byc takie ajkakdkakkdkwkwjfkakwkfjw*-*-*-*? Czekam na next!
    Przepraszam za spam ↓↓↓↓↓↓
    →→→→ http://twogangstwoworldsharrystylesff.blogspot.com/?m=1 ←←←←
    ↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa!. Super. :* kocham <3
    Mrs. Malik

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju :3 <3 superrr :** Czekam na nastepny i mam nadzieje że szybo sie pojawi :* !!!
    http://kijciwokobitch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham te ff, i ogólnie kocham Ciebie, za to, że jesteś i masz siłe i ochotę na pisanie takich wspaniałych ff! Czekam niecierpliwie na następny rozdział :D

    PS: Dlaczego usunęłaś 'Stockholm Syndrome'? :((

    Pozdrawiam, chameion!

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG!! Szybko dawaj next !! To jest takie wciągające!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejuu, taki cudny ten rozdział. Może to dopiero 2 rozdział ale jest genialny! Mam do ciebie pewną sprawę ale nie mam pojęcia jak z tobą mogę pogadać. Więc mogłabyś napisać do mnie na Google? Mam nadzieję że się zainteresujesz.

    A Winter

    OdpowiedzUsuń
  10. Ugh... To jest fantastyczne! Już się nie mogę doczekać nowego!

    OdpowiedzUsuń