~Katherina~
- Nie, proszę - jęknęłam, próbując wyrwać nadgarstek z mocnego uścisku.
Byłam przerażona, a jednocześnie zmotywowana do tego, żeby uciekać. Myślałam, że tak jest tylko w filmach. Nigdy nikt nie zrobił mi krzywdy. A teraz stałam tu przed oprawcą, kiedy wieczorem wracałam od koleżanki. Jak zawsze tą samą drogą. Dlaczego akurat teraz na ulicy było tak mało osób, a ja spotkałam dużo silniejszego mężczyznę ode mnie? Nie pozwolił mi przejść obok siebie.
- Posłuchaj, piśniesz jeszcze jedno słowo, a zacznę ciąć tę twoją twarzyczkę nożem - złapał mój podbródek.
Wysoki brunet patrzył na mnie groźnie, a w zielonych oczach widziałam tylko wściekłość. Trzęsłam się, nie umiejąc ułożyć planu ucieczki.
Syknęłam z bólu, kiedy mocno szarpnął za moje włosy. To tak bardzo bolało. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam się rozpłakać.
- No już, spokojnie kochanie - zamruczał do mojego ucha. - Po prostu mam na ciebie ochotę. To nic złego, ale powiem ci, że to wszystko to twoja wina.
Moja?
Co ja zrobiłam? Nie spotkałam go nigdy. Nie mogłam go niczym zdenerwować.
- Widziałem cię w kawiarni maleńka- szepnął, przesuwając ustami po moim podbródku. - Taka beztroska kręciłaś się z tą tacą. Włosy ci falowały, a twoje biodra...Ah. Niewinnie seksowna dziewica.
Nie, nie, nie. Mogłam się domyśleć czego chciał. Chciał mnie...Czy dałam mu jakieś fałszywe sygnały? Uwodziłam gestami? Jedynie pracowałam i byłam życzliwa dla klientów. Tego ode mnie wymagano. Nie wiem. Może kiedyś go obsługiwałam. Nie pamiętam. Głowa zaczęła mnie boleć. Coraz bardziej się denerwowałam. Brałam głębokie oddechy. Nie odezwałam się. Nie miałam odwagi.
- Działasz lepiej niż viagra - pocałował mnie.
Brutalnie i zachłannie. Czułam obrzydzenie. Nie wiedziałam tylko czy do siebie, czy do niego. Mocno ścisnął moją rękę i poprowadził w stronę czarnego auta. Zapierałam się, ale to był błąd. Dostałam w twarz. Zabolało. Odwróciłam głowę, sycząc z bólu.
- Rób, co każę a cię trochę oszczędzę - warknął agresywnie.
Wepchnął mnie na tylne siedzenia i zatrząsnął drzwi. Rozpłakałam się dłużej nie mogąc wytrzymać. Dusiłam się łzami, chociaż wiedziałam, że to nie pomoże.
Wsiadł do auta i ruszył. Byłam przerażona. Bezsilna. Przegrałam. Nie mogłam uciec, ani krzyczeć o pomoc. Widząc przy jego pasku broń, wszystko stało się jasne. To nie był człowiek wiedzący co to litość. Zerknęłam w tylne lusterko, aby sprawdzić czy na mnie patrzy. Gdy upewniłam się, że jest skupiony na drodze, wsunęłam rękę do kieszeni wyjmując telefon.
Dobrze, że był dotykowy. Nie narobiłam hałasu przyciskami. Zaczęłam szukać numery taty. On mógł mi pomóc. Komórka nagle zaczęła dzwonić. Przestałam oddychać. Serce waliło jak oszalałe. Nie udało się.
Samochód zahamował z piskiem opon. Chłopak machinalnie odwrócił się w moją stronę. W zielonych oczach błyszczały niebezpieczne ogniki.
- Myślałaś, że się nie zorientuję? Masz mnie za idiotę? Daj mi ten telefon - powiedział głosem bez wyrazu.
- Nie - potrząsnęłam głową i jęknęłam.
Złapał broń, wcześniej wiszącą przy jego pasku i wycelował we mnie.
- Nie będę się powtarzał.
Zamrugałam oczami. Ton jego głosu, wywoływał dreszcze. Wyciągnęłam do niego rękę z telefonem, płacząc. Szybkim ruchem zabrał urządzenie i spojrzał na ekran.
- Halo? - usłyszałam głos mojego ojca. - Katherina?
- Abonent czasowo niedostępny - warknął porywacz i wyjął baterię oraz kartę z telefonu. Wszystko to wyrzucił przez okno, co na pewno rozjechał następny samochód, kiedy ruszyliśmy.
- Nie! - krzyknęłam przerażona. Moja nadzieja prysła.
Brunet jechał bez słowa. Powstrzymując się od ponownego wybuchnięcia płaczem, patrzyłam na mijane budynki. Lampy uliczne dawały światło. Kolejne minuty jazdy dłużyły się w nieskończoność. Gdy już myślałam, że podróż nigdy się nie skończy, samochód stanął.
Podniosłam głowę i przetarłam twarz ręką. Teraz czekał mnie wyrok. Coś, co będzie boleć. Tego właśnie się obawiałam. Jak bardzo mnie skrzywdzi? Może zabije?
Z rozmyśleń obudziło mnie otwarcie najbliższych drzwi,
- Idziemy - mężczyzną siłą wyciągnął mnie na zewnątrz.
Rozejrzałam się, by wiedzieć gdzie jesteśmy. Stało tu niewiele domów. Obrzeża Londynu. No tak. Nie będę miała gdzie uciec. Stwierdziłam, że był bogaty.
Willa do której mnie prowadził była wielka, lecz w ciemności mało widziałam.
- Panie przodem - rzucił z udawaną życzliwością i gestem ręki wskazał na drzwi wejściowe. Potarłam dłońmi ramiona, odczuwając zimno. Powoli, z obawą weszłam do środka. To był błąd. Zamknął za nami drzwi.
- Proszę, nie rób mi nic - pisnęłam.
- Myślisz, że ominie cię kara? - ton jego głosu diametralnie się zmienił. - Niedoczekanie twoje.
Spojrzałam na niego. W holu było jasno. Widziałam dopasowaną czarną koszulę do jego umięśnionego torsu. Czemu ja teraz zwracam na to uwagę?
Poważnie?
- Wejdziesz na górę sama, czy może potrzebujesz specjalnego zaproszenia?
- Nie chcę - pokręciłam głową.
- Nie chcesz? - powtórzył po mnie.
Zerknęłam na mężczyznę. Napiął mięśnie i zacisnął zęby. Denerwowałam go. Ale to wszystko przez strach, który powodował, że nie myślałam racjonalnie. Nawet nie zarejestrowałam, kiedy zdążył podnieść rękę. Siarczysty policzek, który mi wymierzył, powalił mnie na ziemię.
-Nie przyjmuję odmowy- warknął, patrząc na mnie z góry.-Kim jesteś, by mi się sprzeciwiać?
W moich oczach ponownie stanęły łzy. Oddychałam niespokojnie, czując krew, która płynęła z rozciętej wargi.
W moich oczach ponownie stanęły łzy. Oddychałam niespokojnie, czując krew, która płynęła z rozciętej wargi.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Żałosne- mruknął i postawił mnie na równe nogi.- Zamknij się już i po prostu właź na górę- w jego głosie poczułam nutkę... rezygnacji? Westchnął głośno. Był zły, ale i zmęczony. Jednak chyba nie chciał mi odpuszczać.
Wchodząc po schodach, kurczowo trzymałam się barierki. Przez cios, który mi zadał, kręciło mi się w głowie.
Myślałam, że zaraz upadnę. Położył rękę na moich plecach i popchnął mnie do przodu. Prawie się potykając, ruszyłam dalej.
Gdy byliśmy już na pierwszym piętrze, coś mnie olśniło. To wielki dom; niemożliwe, by ten mężczyzna mieszkał tu sam. Może ktoś mógłby mi pomóc. Spojrzałam na mojego porywacza. Ten, jakby czytając mi w myślach, powiedział:
- Nie licz na to, nikogo innego tu nie ma.
- Co chcesz zrobić? - spytałam na skraju wytrzymania.
Miałam ochotę zacząć krzyczeć z bezradności. Wszystko mnie przytłaczało. W jednej chwili mógł wyjąć broń i mnie zastrzelić. Jeśli tego chciał. Ale zapewne czekała mnie długa noc, kiedy będzie dawał mi nauczkę.
- Już niedługo- szepnął mi do ucha i wskazał na wprost- Korytarzem do końca i w prawo.
Zaczęłam powoli iść tam, gdzie nakazał. Jednak on zaczynał się już niecierpliwić. Złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Szybciej, nie odwleczesz swojej kary.
Weszliśmy do jakiejś sypialni. Drżąc, rozglądałam się po wnętrzu. Widziałam wszystko, kiedy zapalił światło.
Na dość sporym łóżku, które stało na środku pomieszczenia, pedantycznie ułożone, leżały akcesoria do sadystyczno-masochistycznych zabaw.
- Zebranie tego wszystkiego zajęło mi sporo czasu. Nie mówiąc już o dość pokaźnych sumach za sam ten towar.- uśmiechnął się, dziwnie mrużąc oczy.- Widzisz jak się napracowałem, by cię odpowiednio ugościć? Więc od czego powinniśmy zacząć?
-Co...co? - mrugałam oczami. To są żarty. To jest sen. Błagam, chcę się obudzić. - Pozwól mi wrócić do domu. Przepraszam, jeśli czymś cię zdenerwowałam. Nie chciałam.
-Co...co? - mrugałam oczami. To są żarty. To jest sen. Błagam, chcę się obudzić. - Pozwól mi wrócić do domu. Przepraszam, jeśli czymś cię zdenerwowałam. Nie chciałam.
- Zdenerwowałaś? Ależ ja nie jestem zły- powiedział z krzywym uśmiechem- Ja jestem wściekły. Nie chciałaś? Ale nie obeszłoby cię, gdybym po twoim telefonie do tatusia, trafił do pierdla. A ja się tak dla ciebie postarałem.- pokręcił głową. Z kieszeni spodni wyjął niewielki scyzoryk- Chyba cię trzeba będzie oznaczyć. żebyś nigdy nie zapomniała, do kogo należysz.
Patrzyłam to na niego, to na nóż. On mówił poważnie. Był śmiertelnie poważny. Odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. Ruszyłam biegiem przez korytarz do schodów.
Już byłam przy szczycie, gdy nagle zostałam gwałtownie pociągnięta za włosy.
- Tak ci do wyjścia spieszno? Z chęcią ci pomogę.-warknął, po czym zepchnął mnie za schodów. Poczułam ból. Okropny ból, kiedy moje ciało zsuwało się po kolejnych stopniach. Może nawet jakaś kość pękła. Nie byłam w stanie tego sprawdzić. Nie byłam w stanie krzyknąć, ani ruszyć się. Leżałam bezwładnie na dole, z zamkniętymi oczami i liczyłam na szybką śmierć.
- No dajesz, wychodź- usłyszałam jego kpiący głos- Przecież tak ci się spieszyło do rodziny.
Nawet go nie widziałam. Leżałam w ciszy, myśląc o moich bliskich. Czy już ich nie zobaczę?
Zostawię ich bez żadnej wiadomości? Nigdy nie usłyszę mamy? Taty? Nie zobaczę Alicji? Nie byłam w stanie się podnieść. Ze skroni sączyła się szkarłatna ciecz.
- Nie chcesz? Ach, rozumiem, zdecydowałaś zostać. Mądry wybór. No to zobaczmy, czy niczego sobie nie złamałaś- przewrócił mnie na plecy i dokładnie mi się przyjrzał. Polizał swój kciuk i przycisnął do rany, tamując upływ krwi. Syknęłam z bólu.
- Boli, puść mnie proszę - powiedziałam ledwo słyszalnie. Moja klatka piersiowa unosiła się powoli. Za każdym razem potwornie bolało. Nie wykluczałam, że potłukłam żebra. Miałam nadzieję, że nie złamałam. A może tak byłoby lepiej? Może gdybym się połamała, dałby mi spokój? Po co mu kaleka?
Jednak on nie zamierzał się zatrzymać w takim miejscu. Jednym sprawnym ruchem, jakbym nic nie ważyła, przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Myślę, że w końcu zmądrzałaś i po prostu mi się podporządkujesz.- powiedział wchodząc po schodach.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, ale to i tak było słabe. Nie miałam siły. Uderzyłam pięścią w jego plecy.
- Nie wierzgaj tak, głupia.- warknął i przyspieszył kroku- Chloroform, trzeba było użyć chloroformu- mruknął jakby sam do siebie.
Otworzył drzwi od pokoju, w którym już byliśmy. Zamknęłam mocno oczy. Zdawałam sobie sprawę, co zaraz się stanie. Co on zrobi. Bardzo tego nie chciałam. Ale wszystkie wyjścia awaryjne wykorzystałam.
Rzucił mnie na łóżko i przewrócił na brzuch. Wbijając mi kolano w udo, związał mi ręce.
- Od czego by tu zacząć?- zamyślił się- Ach no tak, każdą pracę należy zacząć od podpisania się.
Rozerwał mi bluzkę. Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że to będzie bolało. Co on miał na myśli? Chciał znów wyjąć ten nóż? Chciał mnie oznaczyć? Przecież to chore! O Boże, zdałam sobie sprawę z jakim człowiekiem przebywam. To kompletny wariat, a każdy jego kolejny ruch jest zupełnie nieprzewidywalny.
Już miałam zaprotestować, gdy niewyobrażalny ból odebrał mi mowę. Ten psychopata wycinał coś nożem na moich plecach!
- To tak profilaktycznie, byś nie zapomniała, do kogo należysz.- zaśmiał się, gdy skończył.
Te słowa brzmiały jak obietnica. To nie będzie raz. On zamierzał robić ze mną co chciał, kiedy chciał. Czy to była kara na czas nieokreślony? Usłyszałam, że powoli odkłada nóż na szafkę obok.
- Widzisz? Potrafisz być grzeczna, kiedy trzeba.-powiedział wesoło- Więc przejdźmy dalej.-przewrócił mnie ponownie na plecy.
Wybuchnęłam płaczem. Materiał kołdry potarł moje rany. Trzęsłam się, gdy przesuwał rękoma po mojej tali, ściągając strzępy bluzki.
- Nie becz.- burknął.- Sama mnie do tego zmusiłaś.
Szybko, acz zadziwiająco delikatnie, zdjął mój stanik. Mimowolnie się zarumieniłam. Jaka byłam wtedy na siebie zła za te niekontrolowane odruchy! Jakiś nieznany mi facet miał zamiar mnie zaraz zgwałcić, a moje ciało reagowało w taki sposób. Niedługo zacznę piszczeć z zachwytu. - pomyślałam ze złością.
Podniósł mnie do siadu. Brązowe włosy odgarnął z mojego ramienia i związał gumką, którą miałam na nadgarstku. Nagle stał się delikatny. Zapewne nie na długo.
- Hmm, ciekawe jak byś wyglądała w krótszych włosach?- zamyślił się- Te kłaki doprowadzają mnie do szału.
- Nie - powiedziałam od razu.
Nie chciałam, aby robił coś z moimi włosami. Były długie, ale tylko je w sobie lubiłam.
- Powiem ci coś- swoimi wargami prawie dotykał mojego ucha.- Używanie słów "proszę" i "mój panie", może okazać się dla ciebie zbawienne.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego. Był rozbawiony. Cała sytuacja go bawiła. Widziałam to w jego zielonych oczach. Uśmiechnął się łobuzersko. Dwa dołeczki pojawiły się w obu policzkach. W normalnych okolicznościach powiedziałabym, że to słodkie.
Przestań-zbeształam się w myślach.
- Zatem co powinnaś teraz powiedzieć?- spytał prezentując mi swe nożyczki.
- Nie rób tego, panie. Proszę - wymusiłam to.
Za bardzo zależało mi na włosach. Właściwie nie wiedziałam dlaczego. W końcu mogłam nie przeżyć tej nocy.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Skoro tak ładnie prosisz, to oszczędzę tę część ciebie. Co by tu teraz wybrać- spojrzał na resztę wcześniej przygotowanych narzędzi.
Wybrał coś co przypominało pejcz. I chyba właśnie tym było. Położył to obok i zwilżył językiem dolną wargę. Potem trochę się przesunął, aby z łatwością ściągnąć moje jeansy.
- No, no- powiedział.- Cóż za lubieżną bieliznę dziś założyłaś- złapał za moje majtki-Aż mam wrażenie, że to z myślą o mnie.
Wypuściłam z ust powietrze. Nigdy bym nie pomyślała, że zwykła koronkowa bielizna...Powinnam nosić habit. Nie zauważył by mnie i dał spokój. A teraz powoli zsuwał dolną część bielizny, którą w ostateczności rzucił na podłogę. Odwróciłam głowę, wbijając wzrok w ścianę.
- Hej, hej, hej- powiedział łapiąc mnie za podbródek- Nie dałem zezwolenia na samowolne podziwianie mojej fototapety- Dokuczanie mi wyraźnie sprawiało mu przyjemność.- Masz patrzeć, jak kończą ci, którzy odważą się mi sprzeciwiać.
- Jesteś niesprawiedliwy...mój panie - szepnęłam zażenowana.
Przyciągał mnie coraz bliżej, aż przestrzeń między nami zniknęła. Czułam mocny zapach jego perfum.
- Niesprawiedliwy- powtórzył po mnie.- Jestem niesprawiedliwy.- Mruknął ponownie, pustym wzrokiem patrząc na sufit. W końcu chyba jednak znalazł to, czego szukał, bo uśmiechnął się do mnie i powiedział- Zawsze chciałem mieć piniatę.
- Nie, błagam nie - potrząsnęłam głową.
Jego słowa uderzyły we mnie jak mocny cios w brzuch. Poczułam, że w gardle staje mi wszystko co dziś zjadłam.
Jednak on już mnie nie słuchał. postawił mnie na równe nogi, wziął długą linę i jeden z jej końców przywiązał do mych skrępowanych dłoni. Pociągnął mnie pod miejsce, któremu jeszcze chwilę temu się przyglądał. Spojrzałam w górę. Hak na worek treningowy. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, mężczyzna przymocował sznur pod sufit. Jednym ruchem naciągnął linę tak, iż zmuszona zostałam do stania na czubkach palców. Rozpinając koszulę, podszedł do łóżka. Sięgnął po prosty przedmiot, który widziałam wcześniej. Będzie mnie bił. Spuściłam głowę. Nie miałam już siły. Teraz wszystko było mi obojętne.
Obszedł mnie dookoła, jakby zastanawiając się, gdzie wpierw uderzyć. Na pierwszy ogień wybrał mój brzuch. Kilkakrotnie strzelił z bicza.
- Gdzie cukierki?- krzyknął, jednocześnie zrzucając rozpiętą już koszulę. Co jest z nim nie tak? Raz jest spokojnie sarkastyczny, by za chwilę zmienić się w agresywnego małolata.
Był bipolarny. Był psychopatą. Był opętany. Za każdym razem, kiedy mnie uderzał, krzyczałam. Później przywykłam do bólu. Łzy spływały po policzkach.
Jednak po chwili się znudził. Rozwiązał supeł przy suficie. Upadłam na podłogę. Stanął nade mną, odrzucił na bok bicz i syknął.
- Już nigdy więcej nie nazwiesz mnie niesprawiedliwym... Zrozumiałaś?!- wrzasnął, gdy nie usłyszał mojej cichej odpowiedzi.
Kiwnęłam głową. Czułam ból każdej kości. Każdego fragmentu mojego ciała. I najgorsze było to, że wzięcie kolejnego oddechu mogło zależeć od mojego życia. Jeśli nie spodoba mu się jak patrzę?
- Skoro już zostałaś odpowiednio ukarana, przejdziemy teraz do przyjemniejszej części naszego wieczoru.- On już nie ma dość? Jeszcze mu mało pastwienia się nade mną?
On miał jakieś sumienie? Litość? Naprawdę zwątpiłam. To nie było przyjemne co ze mną zrobił. To bolało. Każdego jego pchniecie, gdy wypełniał mnie, było agonią.
- Rozluźnij się-sapnął.-powinnaś być wdzięczna, że pierwszy się tobą zainteresowałem. Myślisz, że tylko ja miałem na ciebie ochotę?
Miałam zamknięte oczy. Nie patrzyłam na niego naprawdę cierpiąc. Za mocno. Był za agresywny.
To nie był człowiek-to była dzika bestia. Zaślepiony swą żądzą, poruszał się coraz szybciej. Najwyraźniej nie przeszkadzała mu cieknąca zewsząd krew.
Chyba...straciłam przytomność i to dało mi ulgę.
~~~~~~~*~~~~~~~~
Tak. Strasznie się zaczyna i strasznie będzie. Opowiadanie jest podzielone, ponieważ
już w następnym rozdziale poznamy historię Alicji i Louisa - przyjaciół Katheriny.
Obie pary będą tutaj ważne :) Liczymy na komentarze.
WESOŁYCH ŚWIĄT
Super;)
OdpowiedzUsuńRozdział wręcz zajebisty! Prolog mnie nie przekonał lecz kiedy przeczytałam pierwszy rozdział wiedziałam że będę czytała każdy post który powstanie!! Masz wieki talent do pisania opowiadań oby tak dalej misiu ;* -żółwik z tt
OdpowiedzUsuńcudeńko ♥ *_*
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńOMG! Nie spodziewałam sie że będzie aż tak ostro!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!!!
OMG! Zajebisty :3
OdpowiedzUsuńA to ,, Działasz lepiej niż viagra '' rozwaliło system ! :)
Czekam na następny rozdział :)
Zapowiada się obiecująco :*
OdpowiedzUsuńczekam na nn xxx.
super :))
OdpowiedzUsuńJak tu weszłam, spodziewałam się jakiegoś chłamu, prologu nawet nie przeczytałam, ale ten rozdział jest świetny i już nie mogę się doczekać następnych.
OdpowiedzUsuńSuper!. Wesołych!. <3
OdpowiedzUsuńMrs. Malik
Spoko sie zapowiada wesolych!@Four4Fireproof
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńWowowow ostro sie zaczyna...:o juz to kocham xd :D haha wesolych swiat <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe
OdpowiedzUsuńJa pierdole jaki psychol ;o
OdpowiedzUsuńNo weź nie bądź taka!
Zmień jego nastawienie do Katheriny bo mi jej szkoda ;(
Ściskam
You Belong With Me
PSYCHOPATA ♥
OdpowiedzUsuńDla mnie troche zbyt drastyczne. Myslalam ze bd jak Milion Dolar Baby tylko przymusowe. Ale jest zupelnie inne. Zobaczymy jak bd dalej czy mi sie spodoba.
OdpowiedzUsuńWoooooow dramatycznie, ale podoba mi się haha xd
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część ♥ ;*
Jejku <3 cudowny
OdpowiedzUsuńO kurde..(żeby nie przeklinać)
OdpowiedzUsuńBoję się co będzie. dalej
Zatkało mnie czekam na nn i nawzajem WESOŁYCH ŚWIĄT :)
OdpowiedzUsuńJejku fgsdgfmtsekoif Chcę już 2 rozdział fnksjdkfmsdfjso
OdpowiedzUsuń@NeverLetUGoJus
O boze ostro nie zabardzo lubilam takie opowiadania ale te jest boskie :) czelam na nastepny
OdpowiedzUsuńBoskie *-* jak on robil jej te wszystkie okropne rzeczy to az mi sie chcialo plakac :// z pewnoscia bede czytac to opowiadanie ;)) szybko next !!
OdpowiedzUsuńBoże co za psychopata...
OdpowiedzUsuńStrasznie mi jej szkoda ;(
Opowiadanie zapowiada się ciekawie ;)
Czekam na next !!
Swietnie sie zapowiada czekam na n. . Xx
OdpowiedzUsuńto jest coś cudownego *.* czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńO mój boziu!
OdpowiedzUsuńWow!
Jestem zszokowana do granic możliwości. Skąd wy bierzecie takie pomysły ja się pytam!
Rozdział oczywiście boski. :*
Wesołych!
Buziaki :*
A.
O mamo uwielbiam! <3
OdpowiedzUsuńhttp://kijciwokobitch.blogspot.com/