~Katherina~
Siedziałam
zgarbiona przy stole w kuchni i piłam herbatę. Piąty dzień. Piąty dzień
musiałam tu siedzieć. Przez ten czas nie byłam w stanie spojrzeć na swoje
plecy. Mężczyzna prowizorycznie je opatrzył, lecz wiadome było, iż do końca
życia pozostanę z tymi bliznami. Dopiłam resztkę gorącego napoju i odstawiłam
kubek do zlewu. Szatyna znów nie było w domu, rano wyszedł bez słowa, wpierw
upewniwszy się, że nie ucieknę. To jak więzienie. Stąd się nie dało uciec. Milion zabezpieczeń i alarmów. Zero szans...Mogłam oglądać, czytać. Po prostu raj.
Chciałam jedynie zadzwonić. Przygryzłam wargę i zastanowiłam się. Może poszukam
telefonu? Nadal zastanawiało mnie, czemu nikogo prócz niego tu nie było. Kiedy
przetrząsałam willę, znalazłam dużo śladów na obecność innych ludzi. Jedynym
pomieszczeniem, którego dotychczas nie sprawdziłam, był pokój, w którym od
kilku dni przesiadywał mój oprawca.
Chciałam
tam wejść. Ciekawość była większa. Przecież by się nie dowiedział. Nie było go.
Weszłam do środka. To był strzał w dziesiątkę. W środku był komputer. Trzeba
było się pośpieszyć. Włączyłam urządzenie. Na monitorze ukazało się polecenie,
by podać hasło. Co nim mogło być? Po chwili namysłu, pomyślałam, że nie
zaszkodzi mi strzelić. Z zapartym tchem wpisałam: Katherina.
Zaciskałam
palce prawej ręki, modląc się abym trafiła. Tak, tak, tak...Pisnęłam cicho, gdy
Windows zaczął się otwierać.
Tylko
co miałam teraz zrobić. Wiedziałam, że na policję można było zadzwonić, lecz
jak się skontaktować z nimi przez komputer? Bramka SMS...Nie, to bezsensu.
Powinnam napisać do taty. On zadzwoni na policje. Albo do Louisa. Nie
wiedziałam ile mam jeszcze czasu. W każdej chwili mógł wrócić. Wiedziałam.
Musiałam napisać maila do ojca. Wiecznie miał włączoną pocztę, więc była
szansa, że niezwłocznie zareaguje. Wybrałam szybko adres strony.
Co
chwila patrzyłam na drzwi. Serce w mojej klatce biło tak szybko jak nigdy.
Wiedziałem, że za nieposłuszeństwo czekała kara. Naprawdę liczyłam, że on o niczym
się nie dowie, a ja stad ucieknę. Zaczęłam pisać wiadomość.
"Nie pytaj.
Wszystko ci wyjaśnię jak przyjdzie czas. POMÓŻ. Zadzwoń na policje. Obrzeża
Londynu. Wielka willa. Numer 7 na budynku. Więcej nie wiem. Katherina"
wysłane. Wyłączyłam to wszystko i wymknęłam się z pokoju.
W
chwili, gdy wróciłam do kuchni, by zmyć naczynia, drzwi wejściowe otworzyły
się.
-
Tęskniłaś?-spytał szatyn.- Jak pięknie, sprzątasz. Wręcz perfekcyjna pani
domu.-uśmiechnął się po czym pocałował mnie w czoło. Co się właśnie stało?
Czyżby to kolejna z jego dziwacznych osobowości?
Zmarszczyłam
brwi. Skąd ta delikatność? To znaczy, wolałam to od brutalności. Jednak naprawdę
mnie zaskakiwał.
-
Dzień dobry – wydukałam
-
Dzień dobry, kto?- spytał. -Nie zapominaj do kogo mówisz.
-
Proszę pana – poprawiłam się.
- Kath,Kath, Kath-pokręcił głową- Czyżbyś
poczuła się zbyt pewnie? To, że dałem ci kilka dni luzu nie oznacza, że będzie
tak zawsze. Jestem mężczyzną, mam swoje potrzeby. Wygórowane, acz możliwe do
spełnienia.
-
Wiem, proszę pana - kiwnęłam głową.
Dalej
nie wiedziałam jak ma na imię. To była zagadka. Byłam ciekawa, ale nie miałam
odwagi spytać.
-
Tym razem ci odpuszczę. Muszę teraz coś załatwić, więc zajmij się sobą. Nie
wiem, popłacz w kąciku, czy co tam dziewczyny lubią robić.-powiedział wychodząc
z kuchni.
Rzuciłam
ścierkę na blat, o który zaraz oparłam ręce. Brałam głębokie oddechy, aby się
uspokoić. Był tak nieobliczalny, że nie wiedziałam, kiedy może wybuchnąć.
Poszłam
do łazienki, by ponownie się umyć. Po tym, co zdarzyło się kilka dni temu, czułam
się brudna. Rozebrałam się i weszłam pod
prysznic. Gdy woda zaczęła po mnie spływać, pomyślałam o ojcu. Na pewno się
denerwował, a teraz przynajmniej wie, że żyję. Z rozmyślań oderwał mnie krzyk
mojego porywacza:
- Kath!
Gdzie jesteś ty mała dziwko?!
O
nie. Zaczęło się. Szybko wyszłam spod ciepłego strumienia i owinęłam się
ręcznikiem. Jedyne co zdążyłam założyć to moja bielizna i jego koszula, wisząca
na kaloryferze.
Wybiegłam
z pomieszczenia.
To
był błąd. Gdy mężczyzna tylko mnie zauważył, zarobiłam pięścią w brzuch.
Upadłam na podłogę.
-
Myślałaś, że nie dowiem się o tym? Bezkarnie korzystasz z mojego komputera, by pogadać z
tatusiem? Byłaś na tyle głupia i nie wpadłaś na to, że mam dostęp do wszystkich
twoich kont? Koniec tego dobrego, nie będzie taryfy ulgowej.
-
Nie ja...Przepraszam - zaczęłam płakać.
On
mnie osaczał. Był wszędzie. Musiał kontrolować wszystko.
-
Błagam, nie rób mi krzywdy...Panie. przepraszam.
-
Wstawaj, idiotko. Będzie trzeba zmienić lokum, tu nas zaraz znajdą. Cholerny
twój ojciec i jego posada naczelnika policji... No nie leż tak!
Pociągnął
mnie za włosy i zmusił do wstania. Moja warga drżała. Opanowałam się i
pobiegłam do pokoju. Kupił mi ubrania. Miałam w czym chodzić. Szybko się
przebrałam i wróciłam do przedpokoju. On już tam czekał, w dłoni trzymając
jedynie kluczyki od auta. Wyszliśmy na zewnątrz. Mężczyzna złapał mnie za
nadgarstek i pociągnął w stronę samochodu.
Szłam
za nim posłusznie. Nie mogli się pospieszyć? Dlaczego? Dlawilam się łzami
wsiadając do pojazdu. Kolejna ucieczka. Ale koszmar się nie kończył.
Brunet
raptownie zajął miejsce obok i wyjechał z garażu. Jechał szybko, chociaż deszcz
zalewał ulice.
Nie zwracając uwagi na znaki, czy chociażby sygnalizację, gnał przed siebie.
- Widzisz co narobiłaś?!-wykrzyknął, gdy zauważył podążający za nami radiowóz-Ale nie myśl, że to koniec. Kiedyś wypuszczą mnie z pierdla, a wtedy cię znajdę. Nie ważne gdzie się ukryjesz. Dopadnę cię i już nigdy mi nie uciekniesz.-zakończywszy swój monolog, zatrzymał pojazd. Chyba zdał sobie sprawę, że dalsza ucieczka będzie bezcelowa.
Zaciskał palce na kierownicy jakby chciał ją złamać. Jednak nie miał, aż tyle siły.
Radiowóz zatrzymał się przed nami. Kolejny za.
Któryś z policjantów zapukał w szybę. Brunet niespiesznie otworzył drzwi.
- Dokumenty i dowód rejestracyjny auta, proszę.-mruknął funkcjonariusz. Spojrzał na otrzymane papiery-Zatem panie Styles, wie pan czemuż pana zatrzymaliśmy?
- Domyślam się-mężczyzna odparł niechętnie.
- Panno Liverblood, proszę wysiąść z auta - rzekł jeden z policjantów. Zapewne kolega mojego ojca.
Odpięłam pas, chcąc go posłuchać, ale brunet złapał mnie za rękę.
- Do zobaczenia, panno Katherino Liverblood- pocałował wierzch mej dłoni-Już nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania.
Zszokowana wysiadłam z auta. Siedząc już w radiowozie, widziałam jak zamykają na jego rękach metalowe kajdanki. Nie wyglądał na zdołowanego. Może już siedział? Może miał jakiś plan? Co to za człowiek...
- Przepraszam - postukałam w ramię sierżanta, siedzącego za kierownicą. - Jak on ma na imię?
- Z tego co widzę, to właśnie złapaliśmy Harry'ego Styles'a.- policjant wysłał mi pokrzepiający uśmiech. - Proszę nam wybaczyć, że nie znaleźliśmy pani wcześniej. Pani ojciec już na panią czeka na komendzie. Możemy ruszać?
- Tak - powiedziałam, oddychając z ulgą.
Koniec koszmaru. Wracamy do rzeczywistości. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Nie wiedziałem, że można tak wiele przejść. Nie myślałam, że może mnie coś takiego spotkać.
I nawet nie chciałam wracać do tego co robił. To było okropne. Wspomnienia zostaną.
Ocknęłam się dopiero, gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Katherina!-wykrzyknął uradowany ojciec, gdy zobaczył, że wychodzę z radiowozu-Córeczko- jego oczy zaszkliły się. Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Syknęłam z bólu. Jego niedźwiedzi uścisk ponownie otworzył rany na moich plecach.
- Zostaw - wyjąkałam.
Z bólu nogi się pode mną ugięły. Tata spojrzał na mnie przerażony. Przytrzymał mnie.
- Lekarza!-krzyknął, widząc przesiąkającą krew. Wziął mnie sobie na ręce i szybko ruszył do przejścia. No tak, szpital był po drugiej stronie ulicy.
Bałam się tego jak zareagują. Bałam się, że ktoś mnie będzie chciał skrzywdzić. To lekarze, ale po tym co zrobił Harry, nie byłam już normalna. Lęk i strach będzie mi towarzyszył.
~*~
Minął tydzień, odkąd trafiłam do szpitala. Dziś był ten dzień, w którym zdjęli mi bandaże. Bardzo się bałam. Wiedziałam, że ten psychopata pozostawił po sobie znak. Niepewnie podeszłam do lustra, które do mojego szpitalnego pokoju przyniósł ojciec. Powoli zdjęłam koszulę nocną i odwróciłam głowę, by zobaczyć swoje plecy. Na nich, stworzony z wielu gojących się już ran, widniał wielki napis: "STYLES".
Zamknęłam oczy. Nie miałam siły na to patrzeć. Po policzkach spłynęły łzy. To zawsze będzie mi o nim przypominać. Wiedziałam, że wróci. Był... Był zawzięty w czynach.
- Kath-do pokoju wszedł tata- Nie patrz na to. Przebierz się, matka właśnie cię wypisuje.
- Jasne - mruknęłam pod nosem.
Wzięłam rzeczy i udałam się do łazienki. Ubrałam to co miałam przygotowane. Rodzice odwieźli mnie do mieszkania. Nie chciałam z nimi zostać.
Miałam już dość ich zbytniego podekscytowania się moją osobą. Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki i obeszłam kilkukrotnie całe mieszkanie, by się upewnić, że żadne okno nie jest chociażby uchylone. "Pięknie"-pomyślałam-"Zaczynam popadać w paranoję".
Nie wiedziałam, czy wyjdę do sklepu. Sprawił, że bałam się cienia. Siedziałam na dywanie w salonie i patrzyłam tępo w ścianę. Nie odbierałam telefonów. Zastanawiałam się, co ze mną nie tak.
Przypomniałam sobie, co powiedział Harry, zanim wyjechaliśmy z jego domu. Coś o tym, że on doskonale wiedział o wszystkich moich wiadomościach. Tylko skąd? Czyżby włamał mi się na konta? Kiedy? Ile czasu już mnie stalkował? Przygotował to wszystko. Prawie plan idealny. Niech teraz siedzi. Niech go nie wypuszczają. Błagam.
Pokręciłam głową. Po co o tym myślę? Dołuje się bardziej. Może lepiej jak znajdę sobie zajęcie? Na przykład przemebluję salon.
Tak, to była dobra myśl. Zadzwonię do Alicji i razem coś wymyślimy. Pewnie umiera z niepokoju o mnie. Jest taką dobrą przyjaciółką. Chwyciłam za torbę w poszukiwaniu telefonu, jednak, gdy ją rozpięłam, przypomniałam sobie o tamtym dniu. No tak, będę musiała kupić nową komórkę.
To nie teraz - pomyślałam. Jeszcze nie miałam odwagi wychodzić. Nie. Będę musiała poczekać z zakupami.
Nie zwracając uwagi na znaki, czy chociażby sygnalizację, gnał przed siebie.
- Widzisz co narobiłaś?!-wykrzyknął, gdy zauważył podążający za nami radiowóz-Ale nie myśl, że to koniec. Kiedyś wypuszczą mnie z pierdla, a wtedy cię znajdę. Nie ważne gdzie się ukryjesz. Dopadnę cię i już nigdy mi nie uciekniesz.-zakończywszy swój monolog, zatrzymał pojazd. Chyba zdał sobie sprawę, że dalsza ucieczka będzie bezcelowa.
Zaciskał palce na kierownicy jakby chciał ją złamać. Jednak nie miał, aż tyle siły.
Radiowóz zatrzymał się przed nami. Kolejny za.
Któryś z policjantów zapukał w szybę. Brunet niespiesznie otworzył drzwi.
- Dokumenty i dowód rejestracyjny auta, proszę.-mruknął funkcjonariusz. Spojrzał na otrzymane papiery-Zatem panie Styles, wie pan czemuż pana zatrzymaliśmy?
- Domyślam się-mężczyzna odparł niechętnie.
- Panno Liverblood, proszę wysiąść z auta - rzekł jeden z policjantów. Zapewne kolega mojego ojca.
Odpięłam pas, chcąc go posłuchać, ale brunet złapał mnie za rękę.
- Do zobaczenia, panno Katherino Liverblood- pocałował wierzch mej dłoni-Już nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania.
Zszokowana wysiadłam z auta. Siedząc już w radiowozie, widziałam jak zamykają na jego rękach metalowe kajdanki. Nie wyglądał na zdołowanego. Może już siedział? Może miał jakiś plan? Co to za człowiek...
- Przepraszam - postukałam w ramię sierżanta, siedzącego za kierownicą. - Jak on ma na imię?
- Z tego co widzę, to właśnie złapaliśmy Harry'ego Styles'a.- policjant wysłał mi pokrzepiający uśmiech. - Proszę nam wybaczyć, że nie znaleźliśmy pani wcześniej. Pani ojciec już na panią czeka na komendzie. Możemy ruszać?
- Tak - powiedziałam, oddychając z ulgą.
Koniec koszmaru. Wracamy do rzeczywistości. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Nie wiedziałem, że można tak wiele przejść. Nie myślałam, że może mnie coś takiego spotkać.
I nawet nie chciałam wracać do tego co robił. To było okropne. Wspomnienia zostaną.
Ocknęłam się dopiero, gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Katherina!-wykrzyknął uradowany ojciec, gdy zobaczył, że wychodzę z radiowozu-Córeczko- jego oczy zaszkliły się. Podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Syknęłam z bólu. Jego niedźwiedzi uścisk ponownie otworzył rany na moich plecach.
- Zostaw - wyjąkałam.
Z bólu nogi się pode mną ugięły. Tata spojrzał na mnie przerażony. Przytrzymał mnie.
- Lekarza!-krzyknął, widząc przesiąkającą krew. Wziął mnie sobie na ręce i szybko ruszył do przejścia. No tak, szpital był po drugiej stronie ulicy.
Bałam się tego jak zareagują. Bałam się, że ktoś mnie będzie chciał skrzywdzić. To lekarze, ale po tym co zrobił Harry, nie byłam już normalna. Lęk i strach będzie mi towarzyszył.
~*~
Minął tydzień, odkąd trafiłam do szpitala. Dziś był ten dzień, w którym zdjęli mi bandaże. Bardzo się bałam. Wiedziałam, że ten psychopata pozostawił po sobie znak. Niepewnie podeszłam do lustra, które do mojego szpitalnego pokoju przyniósł ojciec. Powoli zdjęłam koszulę nocną i odwróciłam głowę, by zobaczyć swoje plecy. Na nich, stworzony z wielu gojących się już ran, widniał wielki napis: "STYLES".
Zamknęłam oczy. Nie miałam siły na to patrzeć. Po policzkach spłynęły łzy. To zawsze będzie mi o nim przypominać. Wiedziałam, że wróci. Był... Był zawzięty w czynach.
- Kath-do pokoju wszedł tata- Nie patrz na to. Przebierz się, matka właśnie cię wypisuje.
- Jasne - mruknęłam pod nosem.
Wzięłam rzeczy i udałam się do łazienki. Ubrałam to co miałam przygotowane. Rodzice odwieźli mnie do mieszkania. Nie chciałam z nimi zostać.
Miałam już dość ich zbytniego podekscytowania się moją osobą. Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki i obeszłam kilkukrotnie całe mieszkanie, by się upewnić, że żadne okno nie jest chociażby uchylone. "Pięknie"-pomyślałam-"Zaczynam popadać w paranoję".
Nie wiedziałam, czy wyjdę do sklepu. Sprawił, że bałam się cienia. Siedziałam na dywanie w salonie i patrzyłam tępo w ścianę. Nie odbierałam telefonów. Zastanawiałam się, co ze mną nie tak.
Przypomniałam sobie, co powiedział Harry, zanim wyjechaliśmy z jego domu. Coś o tym, że on doskonale wiedział o wszystkich moich wiadomościach. Tylko skąd? Czyżby włamał mi się na konta? Kiedy? Ile czasu już mnie stalkował? Przygotował to wszystko. Prawie plan idealny. Niech teraz siedzi. Niech go nie wypuszczają. Błagam.
Pokręciłam głową. Po co o tym myślę? Dołuje się bardziej. Może lepiej jak znajdę sobie zajęcie? Na przykład przemebluję salon.
Tak, to była dobra myśl. Zadzwonię do Alicji i razem coś wymyślimy. Pewnie umiera z niepokoju o mnie. Jest taką dobrą przyjaciółką. Chwyciłam za torbę w poszukiwaniu telefonu, jednak, gdy ją rozpięłam, przypomniałam sobie o tamtym dniu. No tak, będę musiała kupić nową komórkę.
To nie teraz - pomyślałam. Jeszcze nie miałam odwagi wychodzić. Nie. Będę musiała poczekać z zakupami.
~~*~~
W dalszych rozdziałach Katherina i Harry będą pojawiać się częściej niż Alicja i Louis.
Taka krótka informacja dla tych, którym bardziej do gustu przypadła ta niezwykle kontrowersyjna para :)
W dalszych rozdziałach Katherina i Harry będą pojawiać się częściej niż Alicja i Louis.
Taka krótka informacja dla tych, którym bardziej do gustu przypadła ta niezwykle kontrowersyjna para :)
Pierwsza <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski :)
boski <3
OdpowiedzUsuńczekam na next!!!
OdpowiedzUsuńUuu!. Ale super. Nie mogę doczekać się następnego!. Kocham :*
OdpowiedzUsuńCUDO <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga ♥ A zwłaszcza gdy jest Harry i Kath :D Czekam na następny rozdział x
OdpowiedzUsuńCudny ♥ Czekam na next ♥ / Rosie :*
OdpowiedzUsuńNo weeeź taki psychol to mi się w głowie nie mieści ;/
OdpowiedzUsuńAle cieszę że jest wolna (jak na razie)...
Ściskam
You Belong With Me
No i Harrego złapali...myślę, że długo tam nie posiedzi ;)Czekam na next:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę rozdziały z Kath i Harry'm:)
O jezu cudo <3 *-* szybko next :) x
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial . Fajnie bedzie jak czesciej pojawiac se bedzie Harry . Xx
OdpowiedzUsuńJezu! Cudowny! I domyslam się, że to jeszcze nie koniec "pięknej" znajomości.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego!
Buziaki :*
A.
Cudowny *-* nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńcudo :*
OdpowiedzUsuńOOoo ja cię ! :D Wspaniały blog, naprawdę. Jestem raczej "wybredna" co do książek, ff itp. Ale ta mnie naprawdę zaciekawiła! ♥
OdpowiedzUsuń