sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 6

~Katherina~
Poprawiłam płaszcz, stojąc przed wysokim ogrodzeniem. Denerwowałam się przed spotkaniem z przyjaciółmi. Naprawdę długo nie miałam odwagi przyjść tutaj. Rzadko kiedy gdzieś wychodziłam. Tata nie nalegał, abym mu opowiadała co się stało. Przynosił mi zakupy. Ostatni raz, kiedy wyszłam, to na tę rozprawę. Zeznawałam. Skazali go. Jednak ja nie umiałam powiedzieć całej prawdy. Wtrąciłam tylko o porwaniu.
A teraz przyszła chwila i musiałam wszystko wytłumaczyć Louisowi i Ali. Zadzwoniłam domofonem i zaraz zobaczyłam w drzwiach bruneta, który mi otwierał. Posłał mi krzepliwy uśmiech i wpuścił bez słowa. Wiedział, że to jest dla mnie lepsze, niż zwykłe cześć. Naprawdę byli wsparciem. W każdej sytuacji.
Pomógł mi zdjąć okrycie i je odwiesił. Poprawiłam błękitny sweter i poszłam z Lou do salonu. Ostatnio w ogóle nie przywiązałam wagi do urody. W przeciwieństwie do Ali. Ona zawsze wyglądała dobrze.
Przyjaciółka wprost rzuciła się na mnie, gdy stanęłam w zasięgu jej wzroku.
- Jak się czujesz? - spytała w moją szyję.
Również ją objęłam. Miałam nadzieję, że nie dotknie pleców. Rany nie były już świeże, ale jednak bolały.
- Jest w porządku. - mruknęłam.
Nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć. Zapewne będzie pytać. Poprowadziła mnie na kanapę. Louis zniknął w kuchni pewnie robiąc coś do picia.
- Dobrze, że przyszłaś. Martwiłam się i tęskniłam - trzymała mnie za rękę.
- Wiem. Przepraszam, ale wcześniej... nie byłam w stanie.
Pokiwała głową.
- Rozumiem. Pewnie nie chcesz o tym rozmawiać. Nie musimy - posłała mi ciepły uśmiech. Myślałam, że naprawdę więcej ich nie zobaczę.
Znowu się przytuliłam. Okropnie mi jej brakowało.Chyba dzisiaj długo stąd nie wyjdę. Będziemy siedzieć i się przytulać - pomyślałam. Alicja wzięła moją dłoń i wsunęła do niej zdjęcie.
Moje oczy dwukrotnie się powiększyły.
- Gratuluję - powiedziałam. Założą szczęśliwą rodzinę. Wiedziałam to.
Louis świata poza nią nie widział, a ona poza nim. Wiedziała co robi, kiedy pakowała się i jechała z nim do Londynu. Teraz to ona się do mnie przytuliła.
- Będziesz mamą chrzestną.
- Jasne, że tak. Najlepszą. Louis musi wariować.
- Liczy, ze to będzie chłopiec - pokiwała głową.
Mężczyzna przyniósł nam herbaty. Malinowa! Nie no, od razu mój humor był lepszy.
- Zostawić was? - spytał.
- Myślę, że rozmowa o ubrankach, butach, sukienkach nie będzie cię interesować kochanie - odpowiedziała brunetka i uśmiechnęła się do niego.
Skupiłam swój wzrok na kominku, w którym tlił się ogień.
- Chcecie po prostu mnie obgadywać.
- Dokładnie - powiedziałyśmy równo.
- Musi być chłopiec... - westchnął wychodząc.
Piłam herbatę i rozmawiałam z przyjaciółką.  Czas wrócić do rzeczywistości. Stało się i trudno. Idziemy dalej. Nawet nie zorientowałam się kiedy, a był już wieczór. Razem robiłyśmy placki na kolację. Wszystko było w mące. Louis też, gdy przeszedł przez drzwi. Prawie jak bałwan. Uroczo. Zaśmiałam się, a dziewczyna zawtórowała.
- Muszę wyjść. Może zostaniesz na noc? - zapytał obejmując moją przyjaciółkę.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Byłam pewna, że Alicja i tak mnie nie wypuści. Za długo się nie widziałyśmy.
- Więc wrócę jutro. - chłopakowi wyraźnie ulżyło.
Brunetka spojrzała na niego zaskoczona.
- Jutro? Dlaczego jutro? - zapytała ostro.
- Wrócę jutro, nie musisz się martwić.
- Gdzie idziesz? - nie odpuściła mu.
- Bawcie się dobrze - pocałował jej policzek i wyszedł z kuchni otrzepując się.
- O i to tyle. Mogę mówić jak do ściany - mruknęła, wyciągając dla nas talerze.
- Pewnie musi coś załatwić - pomogłam jej.
Wywróciła tylko oczami. Też byłam ciekawa gdzie Louis pracuje. Znaczy wiadomo, że biznes ale jaki...Łatwo odchodził od tego tematu. Był mistrzem zmieniania wątków. Pytasz go o coś, on ci zaczyna tak odpowiadać, że zapominasz o co chodziło najpierw. Trochę dziwiłam się mojej przyjaciółce, że nie zmusi go do powiedzenia. Nie oskarżam o nic Louisa, ale to nie w porządku moim zdaniem. Ja bym chciała, aby mój chłopak był zupełnie szczery. On wie wszystko o mnie, a ja o nim.
- Nowe auto - zobaczyłam przez okno jak wyjeżdża. - Ładne.
- Przynajmniej czyste w środku - podała mi sztućce.
Poszłyśmy do salonu. Miałam herbatę z winem, a koleżanka piła mięte. Jadłyśmy oglądając jeden z ulubionych filmów. Komedia to było coś, co pozwoliło zapomnieć o wszystkim. Ten wieczór był spokojny. Mogłam się odizolować od problemów. Nikt niczego ode mnie nie oczekiwał. Siedziałam, śmiałam się i piłam, komentując kolejne sceny. Po dwóch miesiącach wracałam do siebie. Będę nową Katheriną. Tak myślę. Może dam radę unieść głowę i iść przed siebie, nie patrząc pod nogi. Było minęło. Nie zmienię tego. Musiałam zapomnieć, odciąć się.
Zaczęłam teraz myśleć o przyszłości. Będę musiała znaleźć pracę. Średnio pięć dni w tygodniu jestem u przyjaciół, ale wiem,że oni mają własne życie, więc staram się to ograniczać.
Louis właśnie odwiózł mnie do domu. Nie pozwolił mi wrócić o tak późnej godzinie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, wysiadając z auta.
Szłam w kierunku kamienicy, kiedy poczułam ukłucie brzucha. Zgięłam się w pół.
- Chodź. Pojedziemy do lekarza. To może być coś poważnego.
- Jeśli tak, to nie chcę wiedzieć - kucnęłam biorąc głęboki oddech.
Dlaczego to tak bolało? Wypiłam trochę wina, ale jaki to ma wpływ?
- No chodź - pomógł mi wstać i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
Niósł mnie w stronę auta. Zamknęłam oczy i tak siedziałam w fotelu przez całą drogę.
- Cicho mała, jeszcze trochę. - jechał bardzo szybko.
Pisnęłam głośno, kiedy poczułam jak moje spodnie przesiąkają. O mój Boże...To była krew. Patrzyłam, nie wierząc że...dlaczego krwawiłam? Wzrok Louisa również powędrował na siedzenie między moimi nogami. Praktycznie wbiegł ze mną do szpitala gdzie lekarza przywlókł do sali za fraki.
- Co się dzieje? - podbiegł do mnie. - Wypadek? Nerwy? Zabieramy panią na USG. Teraz. - zawołał pielęgniarkę.
Odszukałam wzrokiem Louisa.
- Proszę, nie zostawiaj mnie.
- Poczekam na korytarzu. - obiecał.
Pokręciłam głową i złapałam go za rękę. Nie chciałam być sama. Strasznie się bałam. W efekcie Louis cały czas stał obok mnie. Po godzinie leżałam na szpitalnym łóżku, przyczepiona do kroplówki. Czułam się zmęczona oraz senna.
- Państwa dziecko zostało uratowane -oznajmiła pielęgniarka.
Louis od razu pokazał mi, że mam się nie odzywać, tylko leżeć spokojnie. Podziękował kobiecie i ta wyszła.
- Ja zaraz zemdleję...- natłok informacji na dzisiaj był masakryczny. A ojcem tego dziecka był sam Harry Styles.
- Będzie dobrze. Pomogę ci, wam. Nie zostaniesz sama, słyszysz? Będziesz mamą Katherina. - mówił
- To dziecko z gwałtu. Rozumiesz? - wyszeptałam nieobecnym wzrokiem patrząc w ścianę.
- Nie możesz go zabić. Obiecaj mi. W tej chwili masz mi to obiecać. To trudne i na pewno boli, ale ono nie jest niczemu winne.
- Ale Louis - zaczęłam przecierać oczy. Czułam łzy, które chciały wypłynąć. - On będzie mi o tym przypominać. Poza tym...ten człowiek obiecał, że wróci. Nie jestem bezpieczna.
- Nie. Zrobi. Ci. Więcej. Krzywdy. - powiedział przez zęby. - Sukinsyn nie tknie żadnego z was. Błagam cię, nie denerwuj się. - zawisł nade mną. - Rozumiemy się? Zrobię im taką piaskownice, że kurwa się tam zgubią i będzie spokój.
Szlochając kiwnęłam głową. Oplotłam jego szyję i przytuliłam się.
- Jesteś piękna, nie możesz płakać - otarł moje łzy i odgarnął włosy. - Nie lubię gdy to robisz, bobas na pewno też nie.
- Jedź do nich...- szepnęłam. - Martwi się. Miałeś mnie tylko odwieźć. Dam radę.
- Przywiozę ci rzeczy. Masz nie zasnąć do tego czasu. Pogadamy, przytulona do mnie zaśniesz i dopiero wtedy pójdę.
Zgodziłam się na to. Po prostu bardzo mu ufałam. Gdy wyszedł, skuliłam się i rozpłakałam. Był już tam dwa miesiące. I mogłam je stracić. Nie wiem czego chciałam.

19 komentarzy:

  1. O matulu ;o
    Ale się porobiło...
    Będą dwa bobo ^^
    Z jednej strony fajnie że Kath bd miała dziecko ale z drugiej to straszne bo z takim "tyranem" ;/
    Mam nadzieję że jak Harry się dowie to się zmieni...
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże......CUDNE!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam, czytam i nie mogę uwierzyć w to jaki masz talent.... Już od długiego czasu czytam twoje opowiadanie i przechodzisz sama siebie... :) Uwielbiam je czytać.... Masz niesamowite pomysły, każde twoje ff jest ma inny temat .... Rzadko komentuję, ale chyba zacznę, bo widzę, że daje ci to niesamowitą motywację... Pisz dalej, bo jesteś naprawdę świetna w tym co robisz <3
    Rozdział jak zwykle cudowny i pełen emocji :* Czekam na następny z niecierpliwością :D
    Czasu, pomysłów i jeszcze więcej czytelników ^^
    Pozdrawiam ;*** /Natka

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, aż mi się płakać chce. :/ żyje tym blogiem. :* czekam na nn <3 kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny <3 już nie mogę doczekać się nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ♥ Kocham ♥ Czekam na next ♥ / Rosie :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny!! Wow! To trudna decyzja, mam nadzieję, że go nie usunie.
    No nic, czekam na next i życzę weny :* :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boze kocham czekam na kolejny , dodaj szybko nastepny prosze . Xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny!
    Coś przeczuwałam, że Hazz zmajstrował dzidziusia. No nieźle.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny *-* porobiło się :( ale mam nadzieje ze wszystko się ulozy juz nie mogę się doczekać następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  11. O ja...
    Współczuję Katherine :(
    Mam nadzieję, że jak Harry 'wróci' nie będzie takim bezdusznym sukinsynem!

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG mam nadzieje że ona nie usunie tego dziecka porobiło się

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award!
    http://trust-harrystyles.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Super
    Zapraszam do mnie na wattpada
    http://www.wattpad.com/story/28378843-m%c4%85%c5%bc-mojej-nauczycielki-harry-styles-fanfiction

    OdpowiedzUsuń
  15. Hajo!
    Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award!
    Więcej informacji na: http://hs-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-blogger-award.html

    NX

    OdpowiedzUsuń